Kapryśna pogoda

Jednak mieszkanie w kraju, który znajduje się pomiędzy dwoma morzami, ma swoje minusy. Szczególnie jeśli człowiek chce coś zaplanować na zewnątrz, a ocieplenie klimatu powoduje coś spore zwiększenie zmienności pogody. Ale może powinienem odpowiedzieć tą historię od początku.

Co roku w Kopenhadze odbywa się festiwal, który poświęcony jest przypomnieniu mieszkańcom (i turystom), że to miasto było kiedyś bardzo dużym i bogatym portem, i choć teraz pozostałości po porcie zabudowywane są nowoczesnymi budynkami, a w ciekach wodnych w centrum miasta bardziej się pływa wpław niż komercyjnie – to jednak troszkę historii jest warte przypomnienia. I temu podporządkowany jest dwudniowy festiwal, który odbywa się co roku pod koniec sierpnia.

W tym roku, poza tradycyjnymi wystawami, oprowadzaniami czy koncertami, było można skorzystać z oferty żeglarzy hobbystów i popływać w przesmyku pomiędzy Szwecją i Danią, a także popływać tamże kajakiem. To z rzeczy które mnie zainteresowały, była też możliwość popływania na „stand up paddle”, czyli czymś kajakopodobnym na stojąco – ale znając mój zmysł równowagi oraz temperaturę wody w Bałtyku, przezornie stwierdziłem, że spróbuję tego kiedyś na wakacjach. W ciepłych krajach. A i wszystkie te atrakcją były darmowe, co jak na ceny duńskie jest dość dużą atrakcją.

Ale jak to zwykle bywa, atrakcje atrakcjami, a duńska pogoda – duńską pogodą… Więc o ile dzień się zapowiadał bardzo przyjemnie, to prognoza przewidywała lekki deszczyk. I jak już udało mi się dojechać do miejsca, w którym można było się załapać na wodne atrakcje, do wiejącego wiatru (bardzo fajnego pod względem żeglowania) doszła ulewa. Więc byłem zmuszony odwołać swoją rezerwację miejsca na łódce, bo aż takim fanem ulewy nie jestem – i poszedłem na kawę do pobliskiej kawiarni.

Stamdąd mogłem obserwować, jak biedni artyści grają na scenie smagani wiatrem i deszczem dzielnie grają dla dwóch, czy w porywach czterech osób i jak smutno wyglądają foodtracki, gdy nikt nie chce skorzystać z ich oferty. Dłuższy czas później trzeba było i zrezygnować z kajaków, bowiem deszcz nie miał ochoty przestać padać, a i wiatr był troszkę za mocny jak na moje liche umiejętności kajakarskie…

To był troszkę smutny, bowiem patrząc na program, ludzie naprawdę się postarali – w wielu miejscach było wiele atrakcji, a dzięki pogodzie na atrakcjach hulał tylko wiatr. Nawet z darmowego w tych dniach transportu wodnego (i to w miejscach w których na co dzień się go nie widzi), korzystały pojedyncze osoby. No ale może w przyszłym roku będzie lepiej…