Kolejna przeprowadzka

Kolejny rok minął i szykuje się mi kolejna przeprowadzka. Już trzecia w tym kraju, więc póki co trzymam całkiem niezłą formę – co rok zmieniam miejsce pobytu. I co rok mam podobne do siebie refleksje związane z przeprowadzaniem się. A że zapisanie ich na papier powoduje, że mocniej zapadają w pamięć, to to zrobię, wierząc, że pewnych rzeczy uda mi się uniknąć w przyszłości… Aczkolwiek pewnie sporo z moich błędów powtórzę.

To jest zastanawiające, jak szybko jest w stanie człowiek obrastać w rzeczy, jak tylko zapomni o tym, iż wkrótce czeka go przeprowadzka. Bo zawsze gdzieś będzie jakaś ciekawa promocja czy wyprzedaż, a książkę o minimalizmie się bardzo przyjemnie czytało i co do zasady się zgadzam z teoriami tam zawartymi, ale nie zmienia to faktu, iż całkiem fajnie jest kupić sobie coś nowego. No i żyję w kraju, w którym wieje i pada prawie codziennie, więc i trzeba mieć zapas każdego rodzaju na wypadek przemoknięcia. Bowiem jak się jedzie na rowerze w ulewnym deszczu, to po kilku minutach nie ma się już nic na sobie suchego. A nie zawsze są warunki na szybkie suszenie… Więc zawsze się znajdzie powód do nowego zakupu.

Powinienem się też zastanowić nad zakupami meblowymi. Mieszkanie, w którym aktualnie mieszkam, było puste, w przeciwieństwie do poprzedniego i następnego – więc w koszty przeprowadzki trzeba było wliczyć koszt zakupu mebli. Teraz, znaczącej części mebli trzeba będzie się pozbyć. Co po pierwsze jest szkodą, bo jednak nie są one tak bardzo zużyte, a po drugie zajmie trochę czasu. Więc może w przyszłości człowiek powinien zminimalizować swoje potrzeby pod tym względem. Tylko z czego zrezygnować? Bo wydawało mi się przy zakupach, że kupuję minimalną ilość wyposażenia, i dopiero ewentualnie w przyszłości będę dokupywał te elementy, których zauważę, że mi braku. Niby nic nie zostało dokupione, ale jednak całkiem sporo tego jest…

Pewnym zaskoczeniem dla mnie był ilość sprzętów jakie przez ten krótki okres znalazły się w kuchni. Niby człowiek karmiony w pracy nie będzie spędzał tak dużo czasu na gotowaniu w domu, ale jednak pewne podstawowe wyposażenie kuchni jest niezbędne. A że jeszcze od czasu do czasu ma się ochotę na coś innego i mniej typowego, to i pojawiają się nowe, wydawało by się niezbędne, narzędzia… I tak tydzień za tygodniem czy też miesiąc za miesiącem jest tego coraz więcej. Owszem, na co dzień się to wszystko chowa w szafkach i na półkach, ale kiedyś trzeba to wyciągnąć. I potem robi się z tego całkiem spory stosik.

I jak patrzę na to wszystko co posiadam, to troszkę obawiam się tych kilku pięter bez windy. Chociaż, ponoć sport to zdrowie…