Pawiem jesteś i papugą

Miałem okazję pierwszy raz wrócić na troszkę dłuzej do kraju po mojej decyzji o emigracji. Znaczy się, ze miałem kilka dni na poodychanie lokalnym powietrzem, a nie tylko żyłem obowiązkami. I niby minęło tylko półtora roku od mojego wyjazdu, ale jednak czuję że po pierwsze sporo się zmenieło, a po drugie ten czas pozwolił mi na nabranie odpowiedniego dystansu.

I ten tydzień utwierdził mnie w decyzji, że to był dobry pomysł. Bo o ile jest to dla mnie na pewno przyjemność gdy mogę się poszwędać po starych śmieciach i posłuchać jakiegoś bardziej zrozumiałego języka, to jednak – pozwalając sobie na odrobinę spojrzenia z oddali – to nie jest kraj w którym chciałbym spędzać swoją codzienność.

Po pierwsze, bardzo razi mnie ta, by zacytować pewnego byłego marszałka, ministra, i fana owoców morza, „murzyńskość”. Tak, odwiedził nas prezydent najpotężniejszego kraju na świecie. Tak, jego doradcy napisali bardzo łechtające nasze słabe punkty przemówienie. Ale nie jest to powód by robić z tego coś więcej niż to jest – czyli puste słowa. To nie jest powód by na Krakowskim przedmieściu robić wiernopoddańczą wystawę, sławiącą nasze wieloletnie podlizywanie się. To nie powód by robić inną amerykocentryczą wystawę pod NBPem. To nie jest powód by uważać się za Primus inter pares. Bo jakby na to nie patrzeć, wciąż wizyta w USA wymaga najpierw zapłacenia za możliwość randki z konsulem, by ten mógł wystawić wizę.

Po drugie, razi mnie chaos i brzydota naszych miast. Reklama tu, nadziubdziane bloki tam. A już szczytem wszystkiego jest jakiś makabryczny (pod względem estetyki) transparent pod pałacem prezydenckim. Bo ktoś komuś coś zrobił. Już nie pamiętam czy to dotyczyło formy zwierząt futerkowych czy też innego zajazdu. W każdym bądź razie, ta sprawa powinna wylądować w sądzie a nie na najbardziej reprezentacyjnym placu państwa. Tak samo jak znajdująca się tam lista smoleńska – niby jest to pomnik, ale postawiony partyzancko. A, chyba, nie jesteśmy krajem trzecieo świata gdzie obowiązuje prawo kaduka. Tylko państwem aspirującym do „pierwszego” świata.

Ciesze sie, że postanowiłem sie wypisać z tego chocholego tańca emocji, a nie poszanowania państwa praca. W końcu miło jest żyć na codzień w państwie w którym przepisy są od przestrzegania, a państwo jakoś – nie idealnie – funkcjonuje.