Refleksje po odwiedzinach

Jak co roku miałem okazję przyjechać na dłuższą chwilę do Polski i jak co roku mam kilka refleksji. Mniej lub bardziej optymistycznych.

Chyba najbardziej zaskakująca dla mnie była ta, że odzwyczaiłem się od dźwięków ojczystego języka. I trochę zaczął mi przeszkadzać. Już wyjaśniam. W Danii, przy mojej początkowej i wciąż szczątkowej znajomości języka duńskiego, muszę się skoncentrować na próbie zrozumienia co mówią wokół mnie. Natomiast z językiem ojczystym jest troszkę inaczej, bezwiednie łapie się wszystko to, co dzieje się wokół. I to przeszkadza. Czy też ciężko jest skoncentrować się na tym, co aktualnie powinno się robić. Przez te ostatnie dwa la ta z hakiem troszkę się od tego odzwyczaiłem i nie było łatwo się przestawić z powrotem. Na szczęście to tylko kilka dni.

Chociaż, wcześniej tak nie miałem, ale teraz to było dla mnie ciekawe doświadczenie, jak mogłem posłuchać o czym rozmawiają współtowarzysze w różnych podróżach. Tak, wiem, to niezbyt grzeczne podsłuchiwać co mówią inni – ale jakoś nie potrafiłem się powstrzymać, by nie skorzystać z okazji, gdy rozumiem co mówią inni…

Wracając do spostrzeżeń. Miałem okazję być w Warszawie w okolicach święta niepodległości i przy okazji załapać się na duży wysyp wydarzeń związanych ze świętem niepodległości. I troszkę smutne we mnie wzbudziły refleksje. Chyba największymi wydarzeniami są wystawy na Zamku Królewskim i w Muzeum Narodowym.

Ta druga jest bardzo średnia. Zapewne kurator miał jakiś pomysł, ale nie do końca chyba się udało go przekazać, a czasem wręcz podział pomiędzy poszczególnymi „częściami” wystawy wydaje się zrobiony z lekka na siłę. A i też chyba za dużo wymaga się od widzów – nie dostarczając im żadnych wyjaśnień, dlaczego dana praca znalazła się w danym miejscu i dlaczego jest ona ważna dla danego okresu. Nie mówiąc już o kilku współczesnych pracach, które również znalazły się na wystawie. Jakiś sens w ich dołączeniu pewnie jest, tylko jaki?

Na zamku Królewskim też została otwarta specjalna wystawa – duża, przekrojowa, opisująca ostatnie stulecie. Bardzo ciekawa i interesująca, na pewno warta odwiedzin. I mam tylko do niej jedną uwagę, mianowicie jest bardzo jednostronna. Wszystko co złe jest wywoływane przez innych, Niemców, Rosjan czy też Ukraińców. A po wojnie źli są „komuniści”, a buntują się przeciw nim Polacy. Tak jakby ci „czerwoni” był jakiś inny narów. Ale cóż, chyba taki czas, że wszystko staje się powoli czarno-białe i nie ma miejsca na odcienie szarości…