Suplement do powierzchni

Do tego wpisu sprowokowało mnie jedno z ogłoszeń o wynajmie mieszkań, które miałem okazję oglądać w ostatnim czasie. Kilka tygodni temu pisałem o dziwnym sposobie, w jaki tutaj w Danii się liczy powierzchnie mieszkań – otóż od mieszkania dodaje się odpowiednią część powierzchni wspólnych, jako korytarze czy też powierzchnię piwnicy.   Jako że szukam mieszkania już od ładnych paru miesięcy, to myślałem, że mało co będzie w stanie mnie zaskoczyć. No ale, jak tylko człowiek ma pewność na jakiś temat – to oczywiście musi się to okazać niezbyt pewną pewnością…   Otóż, natrafiłem na jednym z portali na ogłoszenie mieszkania znajdującego się dokładnie nad moim – te samo mieszkanie, ten sam układ, ten sam kijowy widok z okna. Ale, co zaskoczyło mnie najbardziej, to powierzchnia mieszkania. 62m2. Całkiem duże studio, nieprawdaż?   Jak rozmawiałem o tym mieszkaniu przed wprowadzeniem się, to miało ono mieć 45 metrów kwadratowych. Co wydawało mi się troszkę dużo jak na studio czy też kawalerkę. Ale ok, co kraj, to obyczaj. Później, jak podpisywałem umowę, to powierzchnia mieszkania troszkę się zwiększyła i wynajmowałem już 51 metrów. Ok, zdarza się - doczytałem jak tu się mierzy powierzchnię i przyjąłem że jest to typowy „lost in translation”.   Teraz to mieszkanie ma 62 m2. Z jednej strony aż jestem ciekaw, ile będzie miało pod koniec roku. A z drugiej, chyba poczytam tutejsze przepisy – bo jednak w mniej kombinującym kraju od ojczystego, spodziewał by się człowiek bardziej precyzyjnych przepisów. Szczególnie że tak naprawdę mieszkanie ma tych metrów 40…