Autor widmo (The ghostwriter), USA 2010

To, że Roman Polański potrafi robić dobre thrillery było wiadome już bardzo dawna –więc chyba nikogo nie zdziwi fakt iż „Autor widmo” jest kolejną solidną produkcją w jego dorobku. Mamy tutaj wszystko to, co w dobrym filmie tego gatunku powinno się znaleźć. W dodatku jest to nam podane w sposób który już nie jest tak często stosowany przez współczesnych filmowców. Poziom „wybuchowości” scenariusza jest bardzo mały a twórca daje nam możliwość powolnego odkrywania faktów prowadzących do wyjaśnienia zagadki – podobnie jak ma okazję to robić bohater filmu. W dodatku te fakty bardziej rodzą kolejne pytania niż wyjaśniają nam sytuację.

Właśnie scenariusz jest chyba najmocniejszą stroną tego filmu. Pełno w nim fałszywych wskazówek i zasłon dymnych – takich których pełno jest i w codziennym życiu. A nie, jak w większości współczesnych thrillerów, jesteśmy prowadzeni za rączkę z punktu A do punktu B. Co jest miłe, bowiem fajnie wiedzieć iż reżyser nie wątpi w fakt posiadania przez nas mózgu i umiejętności dedukcji. I miłe jest to, że główny bohater nie jest jakimś supermanem, tylko popełnia błędy i wyciąga mylne wnioski czasem. Czasu herosów kina akcji czy też tytanów dedukcji jednak chyba minęły…

Muszę przyznać, że zaczynam być coraz większym fanem Pierce Brosnana. Po szczycie kariery, jakim na pewno był udział w cyklu bondowskim, całkiem dobrze sobie radzi z nabytym tam wizerunkiem twardego dżentelmena w zawsze wyprasowanym garniturze. Zaczynając od mocnej kontry dla jego dotychczasowego emploi w „Kumple na zabój”, poprzez interesujący występ w „Krew za Krew” aż po leciutkie „Mamma Mia”. I teraz rola byłego premiera. Który może jest równie pociągający dla wyborców jak najważniejszy agent Jej Królewskiej Mości – ale tak na dobrą sprawę jest tylko wieszakiem nośnych idei dla wyborców. Bądź bardzo wyrachowanym i cynicznym graczem.

Dobrze partneruje mu Ewan McGregor. Czy też raczej Pierce Brosnan jest dobrym wsparciem dla głównego bohatera. Rola troszkę zagubionego pisarza, który z każdą sceną zdaje sobie coraz wyraźniej sprawę z tego, że znalazł się w matni która go przerasta – dokładnie pasuje do tego aktora. Tak więc jesteśmy bezproblemowo w stanie uwierzyć w jego tok postępowania, gdzie prawie każda podjęta przez niego decyzja powoduje głębsze zanurzenie się w bagno przeszłości bohatera wspomnień. I w to, że wyjść z niego z życiem, będzie cholernie ciężko…

Moja ocena: 7/10