Frost/ Nixon, USA 2008

Kolejny goszczący na naszych ekranach film oskarowy. Tym razem film dużo skromniejszy i bardziej kameralny od swoich konkurentów. Film który został napisany przez autora sztuki teatralnej. W dodatku jest to obraz na podstawie wydarzeń historycznych w większości zarejestrowanych na taśmie filmowej, w dodatku niezbyt odległych - więc pamięć o nich jest dość konkretna i dokładna. Dlatego film porusza się w obrębie sporych ograniczeń, i z czego twórcy sobie doskonale zdają sprawę, nadając mu formę dokumentu którego poszczególne sceny łączone są wypowiedziami bohaterów wprost do kamery. Taka sposób opowiadania nie razi, jeśli bierze się pod uwagę temat opowieści. Szczególnie, że akcja tego składającego się głównie z gadania film upłynie dość warto i jesteśmy usypiani przez gadające głowy opowiadające o polityce – czyli coś co na co dzień możemy obserwować w telewizorze...

Ponieważ w filmie główne role grają aktorzy, który mieli sporo czasu na przygotowanie roli i na odpowiednie do niej podejście – taki Frank Langella zdążył już za nią zgarnąć nagrodę Tonyego dla najlepszego aktora scenicznego – więc mamy okazję oglądać wręcz koncert gry aktorskiej. Bowiem dwójka głównych bohaterów jest wspierana przez kilku drugoplanowych postaci, które nie dają się tak łatwo usunąć w cel, jak pełen uwielbienia i cały czas wierzący w to co zrobił jego pryncypał Kavin Bacon, czy też przechodzący ewolucję od betonowego historyka z IPN-u po bardziej elastycznego pisarza Sam Rockwell.

Ale chyba najlepszą częścią tego filmu jest postać Richarda Nixona. Obserwujemy jak ten bardzo inteligentny człowiek zaczyna sobie zdawać powoli sprawę że znalazł się na mieliźnie. Ale zrozumienie powodów dla których tam się znalazł jest dla niego niemożliwością. Bo w końcu nie jest niczym dziwnym, że człowiek zasiadający w fotelu, który jest najpotężniejszą pozycją na świecie, zaczyna wierzyć, że prawo jest dla szaraczków. A on doskonale wie co jest najlepsze dla jego wyborców i jego państwa – nawet jeśli nie jest to zgodne z literą prawa. Bo w końcu czym że jest prawo, jeśli nie tylko, mało obowiązujących rządzących, wskazówkami?

A tak swoją drogą – to ciekawe, ilu z naszych wybrańców na Wiejskiej obejrzało ten film i zadało sobie trud by go zrozumieć...

<p id=”“ocena””> Moja ocena 8/10</p>