Jeż Jerzy, Polska 2011

Po ostatnich porażkach związanych z seansami polskich filmów podchodziłem do ekranizacji tego bardzo modnego komiksu z lekką rezerwą. I po seansie nadal nie jestem do końca pewien co sobie myśleć o tym filmie. Bowiem ma on kilka niezaprzeczalnych zalet i nie był to stracony czas, ale też kilka uwag można do jego twórców mieć. Chociaż – rodzima produkcja która wzbudza jakiekolwiek uczucia – a nie tylko chęć bicia głową w najbliższą ścianę, to jest jednak coś wartego zauważenia. I opisania.

Kilka scen autorom się na pewno udało. Szczególnie sceny dynamiczne, pomimo licznych ograniczeń wynikających ze świadomego rodzaju wyboru rodzaju animacji, świetnie się ogląda i ich choreografia, jeśli mogę użyć tego określenia, jest warta zapamiętania. Warszawa jest miastem pięknie pokazanym, ciekawym i wielowymiarowym. Co też się nieczęsto zdarza w naszej kinematografii. Tak samo jak nieczęsto się zdarza, by znane postaci z ogólnie pojętego show-biznesu potrafiły pokazać się z mocno przymrużonym okiem – i by nie wyglądało to sztucznie. Tutaj takie osoby jak Monika Olejnik czy Krystyna Czubówna pokazują się nam w nieodległej od ich codziennych zajęć roli, ale z jakim humorem pokazanej.

Na osobną wzmiankę zasługuje sposób pokazania i chyba ocena współczesnej kultury masowej i sztuki nowoczesnej jaką zaserwowali nam twórcy. Najgorsze wcale nie jest to, że jest to obraz naszkicowany bardzo grubą linią i dość uproszczony – tylko że po głębszym zastanowieniu nie wydaje się tak odległy od rzeczywistości. Bowiem pokazany w krótkim ujęciu „taniec z gazami”, nie aż tak bardzo różni się od wszelkich różnych „tańców” jakie przetoczyły się, czy też nadal to robią – przez ekrany naszych telewizorów.

Było o pozytywach? To teraz o negatywach troszkę. Oczywistą oczywistością jest to, że film jest za krótki – w końcu to tylko 80 minut. Ale pomimo tego scenariusz jest mocno rozwodniony. Przez pierwszą część filmu, do bijatyki pod mostem poniatowskiego, akcja niby się rozwija, ale tak powoli, od epizodu, do epizodu, w rytmie wcześniejszych historyjek komiksowych. Troszkę zbyt wolno jak na potrzeby filmowe. Na szczęście potem jest lepiej i już nie ma potrzeby zerkania ukradkiem na zegarek.

Dużo większym zarzutem jaki mam wobec tego filmu jest zmieniony troszkę humor w porównaniu z komiksami. W filmie większy akcent położony jest na dowcipy niskiego lotu, które wywołują największy aplauz widowni. Szkoda troszkę, bowiem nie spodziewałem się że najgłośniej będzie po każdym wulgarnym słowie czy też widokach płynów fizjologicznych…

Moja ocena: 6/10