Szef wszystkich szefów (Direktoren for det hele) Dania, Szwecja 2006

Nigdy nie byłem fanem twórczości Larsa von Tiera, nawet więcej, chyba tylko podczas oglądania ""Idiotów"" udało mi się dotrwać do końca filmu(aczkolwiek nie za bardzo pamiętam treść, więc możliwe że przysnąłem w trakcie). Dlatego wieść o tym, że zdecydował się on na nakręcenie dużo lżejszego gatunkowo filmu, wzbudziła moje zainteresowanie. W końcu to powszechnie poważany reżyser i wypadałoby jakąś cześć jego filmografii poznać. Jak to zwykle bywa nadzieja okazała się matką głupich, a 2 godzin z życiorysu nikt mi nie odda. Niestety jest to komedia która popełnia dwa największe grzechy tego gatunku: jest nudna i nieśmieszna. Chociaż może nie jestem w stanie pojąć niuansów skandynawskiego humoru...

Już od dawna von Tier pokazuje, że kręcenie filmów służy mu do różnych eksperymentów. Był wśród pomysłodawców Dogmy 95, wszyscy pamiętają scenografię do ""Dogville"". Tym razem wzięty na warsztat została wzięta praca operatora. System Automavision struje pracą kamery i dzięki jego wykorzystaniu operator stał się zbędny. Ja rozumiem, że ta nowa zabawka sprawia reżyserowi sporo frajdy, takie zabawy formą obrazu i dzwięku bardzo szybko stają się męczące. Podobnie zabawa duńskiego filmowca z konwencją komedii. ""Szef wszystkich szefów"" zaczyna się od jego wypowiedzi o filmie, potem jeszcze kilka razy podczas filmu pełni rolę Deus ex machina. Takie wstawki powodują rozbicie i tak kiepskiego rytmu tej komedii. Aczkolwiek muszę powiedzieć, że rozśmieszył mnie komentarz wygłoszony przez jednego z bohaterów na temat filmów z nurtu Dogmy.

Są w filmie śmieszne sceny i dialogi, dające się policzyć na palcach jednej ręki, ale kompletnie się rozmywają wśród powodzi rzeczy nieśmiesznych. Dodatkowo wszystkie dowcipy są wielokrotnie powtarzane przez co widz zaczyna się coraz bardziej zżymać, bo ile razy można śmiać się z tłumacza przekładającego Islandczyka bluzgającego na Duńczyków czy też z wielkości ega aktora. Dodatkowo łatwo można wyczuć, że dowcipne dialogi były pisane lekko na siłę, tak bardzo starają się one być śmieszne, że chyba tylko może im dorównać w sztuczności młodzieżowy slang z polskich filmów. Ale, żeby nie kończyć w tak pesymistyczny sposób, przyznam się, że bardzo spodobało mi się biurko znajdujące się w gabinecie szefa. Nie wiecie gdzie można kupić taki elektrycznie sterowany blat ?

Moja ocena: 2/10