Wszystko co kocham, Polska 2009

Jest to przepiękny film, który w pełni zaspokaja nostalgię widza za latami młodości. Chyba każdy z nas ma tak, że swoje nastoletnie – a właściwie późno nastoletnie lata - wspomina z ogromnym sentymentem i przyjemnością. Tutaj za takie wspomnienia zabrał się Jacek Borcuch. Nie mogę się wypowiedzieć na temat tego czy dobrze oddał on nastrój jaki wtedy panował – bo byłem wtedy na zupełnie innym etapie swojego rozwoju – ale na pewno mogę się zgodzić i przyklasnąć temu co widzimy na ekranie. Bo widzimy piękne lata, które może i miały swoje minusy – ale wspominamy je bardzo pozytywnie….

Tylko nie wiem czy osoby, które szły na ten film myśląc że jest to opowieść o buncie przeciw systemowi – bo przecież akcja filmu również dzieje się 13 grudnia 81 roku, nie będą zawiedzione. Bo tak naprawdę reżym komunistyczny jest tutaj wykorzystany tylko i wyłącznie po to, by popchnąć parę razy akcję do przodu. Nic więcej. Owszem, wpływa on na bohaterów – ale tak samo jak wpływają ograniczeni rodzice czy szkoła nie pozwalająca rozwinąć skrzydeł. Z jednej strony to bardzo dobrze. Bo w tym filmie bardziej chodzi o utratę niewinności niż o budowanie kombatanckich laurek. Ale z drugiej – sporo osób będzie ten film za to krytykowało…

Duże oklaski należą się dwójce odtwórców głównych ról. Mateusz Kościukiewicz – jak tylko pojawia się na ekranie, zawłaszcza go dla siebie. Całkowicie potrafi zdominować swoją obecnością nawet takich aktorów jak Anna Radwan czy Andrzej Chyra – czego najlepszym przykładem jest scena na wsi, w której rozmawiają o nieczesaniu. Pełna emocji, i wymagająca naprawdę wiele od aktorów. A jest w niej jeden najlepszych naszych aktorów średniego pokolenia. A mimo to ten młodziak, prawie debiutant, daje sobie radę. Podobnie sprawa wygląda z Olgą Frycz. Która może nie odciska takiego piękna na scenach w których uczestniczy – ale potrafi pokazać Basię jako osobę z krwi i kości, które może błądzi – ale za to pociąga nas za tym swoim błądzeniem. A przynajmniej mnie…

</p> Nie do końca przekonała mnie muzyka. O ile słucham czasem punku, to te kilka kawałków które tutaj słyszymy w wykonaniu naszych młodych nadmorskich artystów – aż tak wpadające w ucho nie są. Szczególnie w porównaniu z piosenkami z lat dawnych wykorzystanych w ścieżce dźwiękowej. Jednak Dezerter, pomimo upływu czasu – nadal się broni. No ale – nie jest to film muzyczny, więc może nie ma potrzeby zbyt surowo oceniać tego, co urodziło się w starym wagonie kolejowym gdzieś na nadmorskiej wydmie… </p><p id="ocena">Moja ocena: 7/10</p>