Zodiak (Zodiac), USA 2007

Nie wiem czy nie narażę się fanom ""Fight Club"" czy też ""Se7en"", ale dla mnie ""Zodiak"" jest najlepszym dziełem w reżyserskim dorobku Davida Finchera. Jest on inny od wcześniejszych produkcji, przepełniony pedantyczną wręcz dbałością o zgodność detali z epoką, długie ujęcia i dość stateczna praca z kamerą powodują, że ogląda się go jakby był nakręcony kilkadziesiąt lat temu. Fabuła przedstawiana jest nieśpiesznie, pokazuje jak mozolną i niewdzięczną pracą było śledztwo w sprawie seryjnego zabójcy - film trwa prawie 160 minut - ale seans mimo to dość szybko mija.

Historia mordercy grasującego w Kalifornii na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, była inspiracją dla kilku wcześniejszych filmów, z "Brudnym Harrym" na czele. "Zodiak" jest chyba najlepszym z nich (a przynajmniej z tych które widziałem), najwięcej zyskującym na bardzo obiektywnym podejściu do tematu. Twórcy filmu nie poszli na łatwiznę, wskazując jednoznacznie winnego, tylko pokazali że poza osobą będącą w kręgu zainteresowania policji równie dobrze ktoś inny (smakowity epizod w piwnicy).

Dość sporym atutem filmu jest rola Roberta Downey Jr., grającego reportera staczającego się w otchłań nałogu (-ów). I coś mi się wydaje, że przy budowie tej postaci pełnym garściami czerpał z bohatera pewnej trylogii przygodowej żeglującej ostatnio przez ekrany. To kolejny w ostatnim czasie film w który trzyma dobry poziom, po ""Kiss Kiss Bang Bang"" i "Przez ciemne zwierciadło" ( a i ponoć nieźle się zaprezentował w jeszcze nie widzianym przeze mnie "Wszyscy twoi święci""). Dodatkowo, wbrew moim obawom, równie solidne są epizody w wykonaniu gwiazdek kojarzących się raczej z kiepskimi serialami jak Clea DuVall czy Lee Norris. Póki co jest to dla mnie jeden z najlepszych filmów tego roku.

Moja ocena 9/10