Życie na podsłuchu (Das Leben Der Anderen), Niemcy 2006

Czytając pełne zachwytów recenzje i słysząc o wszelakich nagrodach jakie dostało ""Zycie na podsłuchu"" obejrzeć ten film, korzystając z faktu, że zaczynał się 10 min po zakończeniu ""Królowej"", która była celem mojego wyjścia do kina. Już od czasu szkoły, kiedy byłem (z marnym zresztą skutkiem) nauczany niemieckiego, mam awersję do kinematografii naszego zachodniego sąsiada, więc szedłem do kina z pewnymi obawami. Po obejrzeniu filmu muszę przyznać, że moje obawy były niepotrzebne. Obraz przypadł mi do gustu. Opowiada o ichniejszej najnowszej historii bez zbędnego patosu i demonizowania tych, którzy rządzili ""socjalistycznym rajem"". Oczywiście pewne postacie są negatywne, ale są pokazane bez zbytniej przesady - po kilku scenach z ministrem, sunącym po ulicach swoim Volvem, zacząłem mieć skojarzenia z pewną seksaferą i jednym z naszych wicepremierów(nie będzie nagrody za odgadnięcie którym) - typowe wzorce karierowicza czy człowieka upojonego przez władzę.

Nie wiem na ile realia pokazane w filmie są zgodne z tym co działo się w NRD - nie miałem (nie)przyjemności tam być, ale mnie są one dość prawdopodobne. Utwierdza mnie w tym kilka epizodów - jak z sąsiadką Dreyman czy też mieszkaniem reżysera Jerski. Jest to podkreślane przez grę Ulrich Mühe, który w roli kapitana Wieslera potrafi być przekonującym oficerem śledczym z początku filmu, jak i coraz bardziej zafascynowanym swoimi podopiecznymi ""podsłuchiwaczem"". Dużym plusem dla mnie był również fakt, że po zakończeniu filmu wyszedłem z kina podniesiony na duchu, mimo ciężkiego tematu opowieści i śzvrepv tłójarw obungrexv. Ciekawe czy nasza kinematografia będzie kiedyś w stanie wyprodukować obraz o PRL-u pozbawiony martyrologii.

P.S. Przy okazji udało mi się zobaczyć zwiastun do ""Testosteronu"" i stwierdziłem, że dawno nie widziałem zapowiedzi polskiego filmu, która zachęciła by mnie do jego zobaczenia (jedynym wyjątkiem jest ""Ryś""). Dodatkowo wszystkie wyglądają jak spod jednej sztancy: niezbyt śmieszna scena, obsada filmu, tytuł, zwiastun innego filmu, niezbyt śmieszna scena, obsada filmu, tytuł. Tak samo było z Jobem i Hi-way, to jakaś nowa świecka tradycja czy co?

Moja ocena: 9/10