Helsingborg i Helsingor

Park olimpijski w Helsingborgu <P>Następny dzień zaczyna się od przeprawy promowej i zmiany kraju na Danię. Bowiem najpierw chciałbym odwiedzić słynny zamek Kronborg uwieczniony jako miejsce akcji „Hamleta”. Przepłynięcie przez Cieśniny Duńskie jest krótkie, bowiem trwa zaledwie 20 minut. Już z daleka widać ogromną bryłę zamku, który sprawia z takiej odległości dość imponujące wrażenie. Ale żeby do niego dotrzeć należy przejść przez urocze uliczki miasteczka i ominąć przebudowywany właśnie port. Po drodze można wejść do kościoła Św. Olafa. Przepiękny XVII-wieczny zabytek, z niezapomnianym wnętrzem. Na pewno wartym odwiedzenia i chwilowej kontemplacji. Podobnie zresztą jak urokliwe uliczki w centrum tego miasteczka, pełne knajp, kawiarni i sklepów z alkoholem(celem wypraw szwedzkich turystów). Ale, by nie zwlekać zbyt długo – udaję się w kierunku zamku.</P> Pozostałości po fortyfikacjach Helsingborga <P>Jest on dość mocno oblegany przez turystów – ale nic dziwnego, jak się ma taki PR… Na początek można troszkę pochodzić po wałach obronnych, z których rozciąga się przepiękny widok na Sund oraz Helsingborg. Potem można pozwiedzać zamek. Jest on podzielony na trzy części: Komnaty, Kazamaty i Kaplicę zamkową. Dodatkowo można zwiedzić muzeum marynistyczne również znajdujące się w zamku. Aczkolwiek trzeba powiedzieć, że nie jest ono aż tak interesujące, bowiem jest dość podobne od innych tego typu placówek w skandynawskich krajach. Natomiast same wnętrza zamkowe są dużo ciekawsze. Szczególnie jeśli zwiedza się je z przewodnikiem – a jest taka możliwość, bowiem dwa razy dziennie odbywa się oprowadzanie w języku angielskim. Ciekawą rzeczą na pewno jest wizyta w kazamatach. Bowiem jest to miejsce które nie ma zbytniego potencjału turystycznego, ale dzięki odpowiedniej oprawie, panującej tam ciemności, wilgoci i chłodzie – całkiem interesująco się to zwiedza. Dla osób bardziej lękliwych przewidziano sprzedaż latarek w kasie muzeum. Zwiedzanie zamku jest dość czasochłonne i męczące, ale na pewno warte tych poświęceń. Szczególnie jeśli zrobi się to w okolicach końca lipca. Bowiem co roku na dziedzińcu zamkowym jest prezentowane przedstawienie „Hamleta”, lub innego szekspirowskiego dramatu, przez najlepsze teatry z całego świata. W 2008 roku był to zespół z Polski (o ile się nie mylę Teatr Wierszalin), a w 2009 teatr z Brodway’u z Jude Law’em w roli duńskiego księcia. Ale jest to jedno z ważniejszych wydarzeń kulturalnych, więc o bilety jest bardzo trudno…</P> Widok na cieśniny duńskie <P>Po powrocie promem do Helsingborga nawet nie wychodzę z dworca. W niedalekiej odległości, zaledwie kilkunastu minut pociągiem, znajduje się Angelhom. A w nim jest muzeum kolejnictwa. Jest ono troszeczkę inne niż się spodziewałem. W dużo większym stopniu skupia się ono na dawniejszej historii kolei i na pionierskim jej okresie w Szwecji. No i nie ma takiej ilości parowozów i lokomotyw, jakie są udostępnione dla zwiedzających w warszawskim Muzeum Kolejnictwa. Ale jest to na pewno placówka warto odwiedzenia – szczególnie jeśli jest się w towarzystwie dzieci, bo one tam znajdą sporo zabaw dla siebie.</P> Muzeum kolejnictwa w Agelholmie <P>Po powrocie do Helsingborga pozostaje mi niewiele czasu – ponieważ głównym powodem mojej wycieczki jest wieczorny półfinał Młodzieżowych Mistrzostw Europy, a już jest prawie wieczór. Więc udając się w kierunku tutejszego stadionu wspinam się po schodach prowadzących po resztach dawnego zamku obronnego. Pozostało po nim tylko brama z kawałkiem murów oraz wieża. Stołp jest udostępniony zwiedzającym, ale niewiele do zwiedzania w nim jest. Można zobaczyć puste wnętrza i dostać zadyszki wspinając się na szczyt. Z którego roztacza się przepiękna panorama miasta i cieśniny. Ale poza tym nie ma tam nic do obejrzenia. </P> Widok ze szczytu stołpu <P>Do stadionu dochodzi się poprzez bardzo ładny park w okolicach wcześniej wspominanego stołpu. Mają chwilkę można się tam zrelaksować korzystając z oferty kawiarenki. Ale ponieważ mnie troszkę czas gonił, to od razu udałem się w kierunku stadionu. Jest on dość kameralny, ale i tak nie był wypełniony. Zresztą – kto by się tam spodziewał interesującego widowiska po meczu reprezentacji Włoch i Niemiec. I tak też było. Mecz był nudny i mało emocjonujący, zakończył się jednobramkową wygraną naszych zachodnich sąsiadów. Zdobytą zresztą dość przypadkowo. Nie to co drugi półfinał – 4:4 i karne…</P> Początek meczu Niemcy-Włochy