Czas remontów

Zima się zbliża, dnie robią się coraz krótsze, a ostatnio jadąc na rowerze do pracy uświadomiłem sobie, że od rozpoczęcia listopada widuję coraz częściej remonty. Nie tylko na ulicach Kopenhagi, ale również sporo budynków otula się na zimę rusztowaniami.

Wspominałem jakiś czas temu o remoncie w moim budynku, polegającym na dodaniu balkonów do mieszkań. Jako że budynek jest ponad stuletni, to i średnio zgodnie z planem im to idzie. Aktualnie mamy czwarty miesiąc trwania remontu, a opóźnienie w stosunku do harmonogramu już jest ponad miesięczne. Ale cóż, nie ja za to płacę, więc i nie ja powinienem wymagać…

Ale nie o tym miało być, tylko o tym, jak bardzo nie przejmują się w tym kraju zimą. Owszem, tutejsza zima to taka troszkę niedorobiona wersja prawdziwej zimy, z bardzo rzadko padającym śniegiem oraz przymrozkami, które razem w ciągu roku trwają przez jednocyfrową liczbę dni. Ale mimo wszystko, przy zmianach klimatycznych których jesteśmy świadkami – lekceważące podejście do pogody jest dość zastanawiające.

Pal licho, że rozgrzebana ulica będzie rozgrzebana przez kilka dni dłużej, jeśli nieszczęśliwie się zdarzy dłuższy okres mrozu. Gorzej, że remonty dachów, czy też – tak jak w moim przypadku – remonty powiązane z wymianą okien się zdarzą w tym momencie. Bo jakoś nie wydaje mi się, by zwiększona wilgoć, wiatr oraz niska temperatura nie pozostaje bez wpływu na remontowany budynek oraz na jego mieszkańców.

Ale ponownie, może się nie znam. Natomiast przekonam się za kilka tygodni, kiedy – jeśli oczywiście opóźnienia się nie powiększą i remont dotrze do mojego mieszkania. Na dzień dobry zacznie się on od wymiany okna. Już się cieszę na te kilka dni z przewiewem…