Żarcie all-in-one-place

Jedną z rzeczy, która mnie zaskoczyła po przyjeździe do Danii jest odmienność tutejszych budek z fastfoodem w porównaniu do Polskich. I nie piszę tutaj o stoiskach z hot-dogami czy też smażonymi kiełbaskami. Bo to jest tutejsza specjalność, więc i nie mogę tego porównywać do obrazów zapamiętanych z domu.

Natomiast mogę i będę porównywał miejsca sprzedaży najpopularniejszych rodzaj fast-foodu tutaj w Polsce. Czyli kebabownie. Po pierwsze, troszkę inny jest przekrój właścicielski. W Polsce właścicielami są osoby z szeroko pojętego basenu Morza Śródziemnego, plus czasem się trafiają rodzynki z dalszych krajów. Natomiast tutaj, ogromna większość tego typu placówek znajduje się w rękach tureckich. Nie wiem dlaczego, ale tak mi się to rzuciło w oczy. Co powinno spowodować, że kebab będzie bliższy „oryginalnemu” smakowi…

Powinno. Aczkolwiek mają porównanie smaku z Polski – co nie dziwi, i z ojczyzny tej przekąski – czyli Niemiec, muszę powiedzieć że to co tutaj uznają za dobry kebab, jest mocno średnie smakowo. Przesuszone mięso, bardzo oszczędna ilość przypraw. I to nawet w miejscach, które wygrywają w rankingach. Ale może wynika to z faktu, że tutejsze kebabownie różnią się od naszych w jeszcze jednym.

Otóż chyba prawie każde miejsce sprzedaży kebabów sprzedaje również wszelkie inne rodzaje fast-foodów. Hamburgery, pizza, steki, czasem się nawet trafiają połączenia w rodzaju: kebab i indyjskie żarcie na wynos. Kompletny brak specjalizacji. Co niesie za sobą ryzyko, że jeśli coś jest dobre we wszystkim, to jest dobre w niczym. I tak jest. O kebabie już mówiłem, a hamburgery w takich miejscach to sztuczne bułki i głęboko mrożony kotlet z krowy mielonej razem z oborą. Pizza też niezbyt smaczna się trafia. Steków nie próbowałem.

Dlatego jeśli ktoś odwiedza Danię i ma ochotę na coś szybkiego i nie aż tak drogiego (jak na tutejsze warunki), to najlepiej udać się do budki z kiełbaskami. I lokalniej, i smaczniej…