Brak ciekawości

Ostatnio miałem okazję kilka razy podróżować służbowo wraz z tubylcami oraz porozmawiać trochę na temat zwyczajów, które panują w trakcie takowych wyjazdów. I musze się przyznać, że jedna rzecz mnie mocno zaskoczyła. Może nie powinienem generalizować i podejście, które zaraz opiszę dotyczy tylko i wyłącznie mojej firmy a nie kraju, ale wydało mi się na tyle ciekawe, że postanowiłem popełnić na ten temat wpis.

Otóż, niedawno miałem przyjemność odwiedzić Warszawę w większym gronie, składającym się głównie z Duńczyków. Praca pracą, ale dla mnie taki wyjazd był też możliwością spędzenia wieczoru na mieście, by móc zobaczyć co też mogło się zmienić od mojego ostatniego pobytu, a i też by po prostu pójść sobie na piwo i zobaczyć, jak wygląda wieczorne życie. Coś, na co zawsze staram się znaleźć czas, niezależnie od tego czy byłem w danym mieście wcześniej, czy też może jest to moja pierwsza i może jedyna wizyta. Robię tak, ponieważ jest to bardzo fajne oderwanie się od codzienności i też pozwala troszkę sobie rozszerzyć horyzonty.

Dużym dla mnie zaskoczeniem było, że zdecydowana większość mojego towarzystwa postanowiła spędzić wieczór w hotelowym pokoju – przed komputerem zapewne. Nie do końca rozumiem takie podejście, ale cóż, nie moje życie, nie moja sprawa. Ale chyba jeszcze większym zaskoczeniem była dla mnie postawa kilku osób, które się jednak zdecydowały na wyjście z hotelu. Otóż wybrały się do baru Mikkellera, który całkiem niedawno otworzył swoje podwoje w Warszawie. Jak potem spytałem, dlaczego, to dostałem odpowiedź, iż nie znali niczego innego. Ok, rozumiem, ale przecież mamy tutaj swój oddział, można się też było spytać mnie, ale wybrana została bezpieczniejsza opcja…

Mając to doświadczenie w pamięci, rozmawiałem potem z kilkoma osobami na temat nawyków podczas podróży służbowych – mamy wspomniany oddział w Warszawie, który jest odwiedzany dość regularnie – i kolejny raz zostałem zaskoczony. Okazuje się bowiem, że wyjazd w trybie lotnisko-biuro-hotel-biuro-lotnisko jest typowy i prawie nikt nie „traci” czasu na poznawanie okolic inaczej niż uberem\taksówką. Co jest dla mnie mocno zaskakujące, bo zawsze mi się wydawało, że tubylcy są dość otwarci na inne kraje i są ich ciekawi. Ale cóż, najwyraźniej nie dotyczy to podróży służbowych…