nadEkologiczna ekologiczność

Od jakiegoś już czasu w bardziej “cywilizowanej” części naszego świata panuje moda na dbanie o otaczającą nas planetę - w końcu mamy ją tylko jedną i niezbyt się zanosi byśmy mogli w najbliższym czasie wymienić ją na cokolwiek innego. Ale niektóre z rozwiniętych państw chyba wpadły w lekką pułapkę, a przynajmniej wpadły w nią ich przedsiębiorstwa. Otóż, skoro wszyscy są tacy świadomi i chętni do wyrzeczeń (to znaczy to płacenia więcej za spokojniejsze sumienie), to jak uzyskać przewagę nad konkurencją i zachęcić do siebie klientów?

Bardzo dobrze to widać w “droższych”, czy mających bardziej świadomych i chętnych do wydawania pieniędzy klientów, sieciach supermarketów. Otóż, skoro duża, by nie powiedzieć znacząca część asortymentu jest już z lokalnym logiem potwierdzającym ekologiczność, no i każda konkurencyjna sieć - na czele z Aldim czy Netto - posiada podobną ilość równie ologowanych produktów, jak przekonać konkurentów, że to jednak u nas warto zrobić zakupy? Odpowiedź jest prosta. Stworzyć dział produktów jeszcze bardziej świadomych środowiskowo.

I to jest właśnie najciekawsze. Znaczy nie to, że jest tam jeszcze drożej - w końcu marketingowcy nie pracują za czapkę gruszek (ekologicznych). Ale to, co tam możemy znaleźć. Loga organizacji poza- i rządowych są te same, ale już wyraźnie widać różnicę. Rozwodnione kolory opakowań, raczej tekst plus grafika niż jakieś zdjęcia, no i warzywa czy owoce. Zawsze jak mijam ten dział to przypominają mi się dwa obrazki.

Po pierwsze bieda grządki z lat osiemdziesiątych, za czasów miłościwie minionego systemu - to co się tam rodziło było podobnej urody. A po drugie, saksy w tych czasach na zachodnioeuropejskiej farmie. Wtedy warzywa z jakąkolwiek skazą były wyrzucane (znaczy się rodacy na saksach mieli darmowy obiad), tylko produkty idealne mogły trafić na półki. A teraz to co wtedy było gorszym sortem - jest na poziomie produktów ekologicznych. “Uberekologiczne” są jeszcze bardziej, z braku lepszego słowa, naturalne…