(niezbyt) działanie poczty
Po tych kilku miesiącach w Danii chyba powoli zaczynam tęsknić za naszą polską pocztą. Bo nie jest taka zła. I owszem, pamiętam długie kolejki, niezbyt przyjazny personel i nie do końca szczęśliwe godziny pracy urzędów. Ale zawsze może być gorzej…
I tutaj tak niestety jest. W okolicy mojego zamieszkania udało się dotychczas znaleźć dwa urzędy, które znajdują się w marketach spożywczych. Najwyraźniej praca tego operatora została zoptymalizowana i pewne koszty zostały zoptymalizowane. Jak to zwykle bywa, ze szkodą dla klienta.
Po pierwsze trzeba znać dobrze tutejszą ofertę, bowiem łatwo można zostać namówiony na coś zupełnie droższego niż potrzeba. Zapewne również bardziej opłacalnego dla ajenta. I tak, to że nie ma w takiej placówce zwykłych kopert – i trzeba w razie potrzeby zakupić droższe bąbelkowe – jeszcze jestem w stanie zrozumieć. Ale to że wmawiają klientowi, że trzeba kupić znaczki za dużo więcej niż wynika to z cennika – to trochę denerwujące. Owszem mogę chcieć przesyłkę ekspresową z monitoringiem dostarczania, ale nie wtedy gdy proszę o najtańszą możliwie wersję przesyłki…
Inną sprawą jest doręczanie paczek. Pamiętam, że w Polsce pan doręczycie chodzić w godzinach wieczornych, by tylko mieć wyższą skuteczność doręczeń, ale pal licho to. Gorzej, że na bodajże 7 paczek które tutaj dostałem jedną mi doręczono, awizo dostałem do dwóch. A po pozostałe musiałem chodzić do okienka i się dopytywać. Dobrze, gdy na stronie śledzenia paczek poczty polskiej była informacja, że paczka jest w urzędzie odbioru. Gorzej, gdy tego brakowało…
A ostatnio było jeszcze weselej. Jest okres przedświąteczny, więc kolejki do okienka są sporawe – a że awizo się nie pojawiło, więc dopiero za drugim razem udało mi się trafić na informację, że już paczka czeka w urzędzie. Tylko że, nie wiedzieć czemu, tym razem nie w tym do którego zawsze moje paczki przychodziły. Tylko troszkę dalszym. Żebym się nie nudził zapewne…