Noworoczne postanowienia

Jak co roku przyszedł nowy rok i wiele osób postanowiło podejść do tej zmiany poważnie i spróbować też coś zmienić w sobie. Co samo w sobie jest bardzo dobrym pomysłem, ale też ma dwie dość spore wady. Po pierwsze, takie dołączanie do społecznego trendu by się poczuć części grupy czy też społeczeństwa trwa przeważnie bardzo krótko i nie zbyt dużych efektów, a po drugie powoduje komplikacje dla wszystkich tych, którzy starają się działać długofalowo, a nie tylko zrywami.

I ta druga wada jest powodem, dla którego popełniam ten wpis. Jak co roku w styczniu okazuje się, jak wiele osób chce bardziej o siebie zadbać i hurtem stara się zacząć uczestniczyć we wszelkiego rodzaju aktywnościach fizycznych. Jako że w Danii jest aktualnie środek zimy – mimo grożącego nam wszystkim globalnego ocieplenia i „atrakcji” z tym związanych – i temperatura oraz okoliczności pogodowe niezbyt zachęcają do aktywności fizycznej, to większą część tego wzmożenia ruchowego przejęły wszelkiego rodzaju siłownie.

Owszem, na ulicach daje się zauważyć całkiem spory wzrost ilości osób przemierzających o poranku i wieczorem miasto na rowerach i też na skrzyżowaniach można zauważyć więcej niż zwykle rowerzystów niezbyt się pewnie czujących. I owszem, na ulicach widać też troszkę więcej osób biegających niż było ich widać w końcówce poprzedniego roku, ale wciąż jest to dużo mniejszy wzrost, niż ten który można zaobserwować w siłowniach.

A w siłowniach jest dramatycznie. Duński naród jest mocno nakręcony na sport i ma łatwość zarażania tym nastawieniem osób przyjezdnych, tak że na co dzień grono odwiedzających te przybytki jest całkiem spore. Do czego się można przyzwyczaić po jakimś czasie – szczególnie jeśli korzysta się z funkcjonalności map googla, które pokazują ilość osób (a właściwie ilość urządzeń) aktualnie przebywających w siłowni. Jako że wzmocnienie noworoczne jest krótkotrwałe i przeważnie po miesiącu zostaje po nim tylko mgliste wspomnienie, to pojemność siłowni jest bardziej dopasowana do 11 miesięcy w roku, niż tego jednego pierwszego.

I człowiek chciałby spędzić czas na siłowni tak jak to zwykle robi, ale okazuje się, że po pierwsze w szatni jest tłok, a po drugie większość urządzeń jest zajęta. W dodatku zajęta w sposób niezbyt efektywny, bowiem ich okupanci bardziej są skoncentrowani na telefonach i ich zawartości, niż na ćwiczeniu. Albo przyszli na siłownie w parach i zawzięcie dyskutują na najlepszymi sposobami na spalenie tłuszczu czy też wzrost tkanki mięśniowej.

Byle do lutego…