HavanyorK, Meksyk 2010
Ten film ma dwie – bardzo poważne wady. Po pierwsze próbuje zbyt dużo rzeczy opowiedzieć, a po drugie jego twórcy są nieobiektywni. Co może nie jest aż taką wadą – ale troszkę za bardzo odciska się to na przekazie. Jeżeli chodzi o pierwszy zarzut, to widzimy informacje o początkach i korzeniach tej muzyki, zarówno jeśli chodzi o jej wydanie nowojorskie jak i kubańskie. Potem jest trochę wywiadów o aktualnym stanie, potem jeszcze śledzenie połączeń pomiędzy nimi i wzajemnych opinii. Na wszystko jest raptem 90 minut, tak więc odbywa się to mocno po łebkach. Na przykład o współczesnym amerykańskim hip-hopie wiemy tylko że koncentruje się na gang sta-rapie. I jako jego przedstawicieli serwuje się nam jakieś karykaturalne postaci wymachujące gnatami. A to raczej nie jest całość obrazu.
Bardzo wyraźnie widać w tym dokumencie, że jego twórcy uważają iż rap powinien się zajmować tylko sprawami społecznymi, walką z ludzkimi krzywdami. I tak robił to na początku w stanach i tak robi teraz na Kubie. I przedstawieni twórcy wzajemnie się chwalą tym i opowiadają o swojej wizji świata. A wszelkie inne zagadnienia traktowane są lekceważąco i pobłażliwie…
Moja ocena: 3/10