Lilet, której nie było (Lilet never happened), Holandia / W. Brytania 2012
Film zapewne był sponsorowany przez różnego rodzaju fundacje zbierające pieniądze dla nastolatek parających się prostytucją w tak zwanym trzecim świecie - więc Ty, zapatrzony w siebie bogaty człowieku zachodu patrz i płać. Bo ci biedni ideowcy pracują w tak ciężkich warunkach, stale tylko myśląc o tym, by świat był lepszy a ilość prostytutek mniejsza. Przez cały film aż razi po oczach wyidealizowana w maksymalnym stopniu postać holenderskiej wolontariuszki - która nie bacząc na przeciwności próbuje za każdą cenę pomóc wczesnonastoletniej Lilet.
A i sama tytułowa bohaterka jest pokazana tak, by ją lubić - nawet jeśli robi coś dwuznacznego moralnie, bo to życie ją zmusza. Każdy zły czyn ma swoje usprawiedliwienie i tylko szkoda, że po "ostatecznej" przemianie Lilet wszyscy nie zaczynają wspólnie tańczyć i śpiewać. A propos śpiewania, ten film powinien być przykładem jak łopatologicznym nastrojem muzyki można popsuć każdą próbę przekazania jakieś informacji poza dialogami.
Moja ocena: 3/10