Siedem aktów miłosierdzia / Sette opere di misericordia, Włochy 2011

Zupełnie jak polski film. Nuda, nic sie nie dzieje. Bardzo długie ujęcia, z minimalną ilością dialogów. Senna atmosfera, która potęgowana jest przez niezbyt rozwijającą się akcje. No i film powtarza stereotypy o nielegalnych imigrantach - że to złodzieje, którzy jedyne na co potrafią wydawać, to używki. I tak naprawdę sami niewiele robią by sie z tej sytuacji wyrwać, nawet jeśli mają ku temu szansę.

Co do samej fabuły, to nie powinienem sie chyba wypowiadać. Postępowanie głównej bohaterki jest dla mnie na tyle niezrozumiale a film przesiąknięty nawiązaniami biblijnymi, ze nie wiem jak to ugryźć. Bo jakąś głębsza myśl musi za tym cudacznym filmem stać. Musi.

Moja ocena: 4/10

(kilka godzin po obejrzeniu filmu i napisaniu powyższego nadal zastanawiam się o co chodziło w końcówce. I nadal nie rozumiem zachowania głównej bohaterki. Dlatego podwyższam ocenę – w końcu film ze mną został na dłużej…)