American Pie Zjazd absolwentów (American Reunion), USA 2012
„American Pie” zawsze było bardzo grzeszną rozrywką, przynajmniej jeżeli chodzi o filmy kinowe z początkową obsadą – filmów produkowanych z myślą o rynku wideo nie miałem okazji oglądać i jakoś nie palę się by to nadrobić. Ale z pierwszymi częściami jest troszkę inna sprawa. Człowiek dorastał w podobnym okresie, kiedy pierwotnie można je było oglądać na ekranie – i od tego czasu pozostał pewien rodzaj sentymentu. Tak, wiem. Nie jest to żadne wiekopomne kino, większość dowcipów jest na poziomie bruku, a czasem nawet niższej. Ale cóż, wtedy człowiek miał podobne podejście do życia, wydawało mu się że przyszłość należy do niego i też gro jego myśli zaprzątała płeć przeciwna. Albo i własna.
O dziwo, po seansie najnowszej części „American Pie” nie ma w widzu odczucia odcinania kuponów. Jest to film bardzo podobny w duchu do swoich poprzedników, bohaterowie zmienili się tylko w małym stopniu – ale jednak widać że nie są to już lata szkoły średniej. Taka codzienność i dojrzewanie, na szczęście przedstawione w odpowiednio wykoślawionym zwierciadle. I znowu mamy okazję zobaczyć jak bardzo imprezy mogą się wymknąć spod kontroli, jak niezbyt mądre rady daje alternatywny organ myślący u mężczyzny – ale też otrzymuje się całkiem pozytywny przekaz. Bo w końcu, jeśli mogę sobie pozwolić na kilka banałów, życie daje czasem w kość, czasem popełniamy błędy - ale dzięki wypróbowanym znajomym i przede wszystkim dzięki rodzinie – jesteśmy w stanie przetrwać naprawdę wiele. I z niecierpliwością oczekiwać na dwudziestą piątą rocznicę…
Zaskakujące troszkę jest też to, że taki lekki i nie niosący z sobą żadnych większych wartości film wzbudza pewnego rodzaju refleksję. Bo widać jak bardzo się wszyscy bohaterowie zestarzeli – i jak bardzo od czasów pierwszego „American Pie” zestarzeliśmy się my. I też jak pozmieniały się nasze systemy wartości. Chociaż nam się ciągle wydaje, że wszystko będzie uchodzić na sucho i wciąż wieczorne popijawy ujdą na sucho. A nie skończą się niespodziewaną pobudką na podłodze wśród połamanych chipsów… Albo i gorzej. Swoją drogą – najsmutniejsze refleksje w tym filmie wzbudziła scena, w której dowiadujemy się, że dla dzisiejszej młodzieży klasyką rocka są Spice Girls… Ech, klasyka. Rocka. Spice Girls…
Moja ocena: 6/10