Astropia, Islandia/ W. Brytania/ Finlandia, 2007
Na samym początku trzeba ostrzec, że jest to film dla osób, może nie będących ostrymi fanami, ale na pewno lubiącymi klimaty związane z fantastyką i światem RPG. Osoby które nie przepadają za tym dość specyficznym klimatem raczej nie wciągną się w ten film, a już na pewno przegapią większość smaczków i nawiązań który jest dużo. Na tyle dużo, że taka osoba jak ja – która tylko życzliwie się do nerdów odnosi, ale nie mająca nic wspólnego ze środowiskiem – może sporo ich wychwycić (jak „Leeroy Jenkins”)… Ale są też miejsca w których osoba nic z tym środowiskiem nie mająca wspólnego może się dobrze bawić. Jak scena w której bardzo mocno nieletniemu dziecku jeden ze sprzedawców daje filmy które powinien poznać (na czele z wczesnym Jacksonem), zaznaczając przy tym iż jemu taki kanon za młodu to wyszedł na dobre – co patrząc na niego wywołuje salwy śmiechu…
Oczywiście film dość niszowej kinematografii dotyczący w dodatku tak wymagającego budżetowo tematu jak fantasy, ma sporo minusów. Widać że budżet nie był zbyt okazały, że efekty nie są zbyt dopracowane – ale też widać, że twórcy dobrze się przy tym bawili i próbują nas tą dobrą zabawą zarazić. I łatwo się dać ponieść temu nastrojowi, jest czystej zabawie w której wszyscy (może poza głównym czarnym charakterem) są potraktowani przychylnie. Nawet mafiozo trzęsący więzieniem. W końcu jakoś się Islandia nie kojarzy z przestępczością, tylko całkiem miłymi ludźmi. A że troszkę dziwnymi? Cóż, w końcu tam zimno, wieje i są noce polarne…
<p class=”“ocena””> Moja ocena 8/10</p>