Bezmiar sprawiedliwości, Polska 2006
Dawno nie mieliśmy okazji oglądać polskiego filmu z gatunku dramatu sądowego. Tym większa radość, że jest to kolejny w ostatnim czasie krajowy obraz prezentujący solidny poziom. Wiesław Saniewski, reżyser i scenarzysta w jednej osobie, opowiada historię procesu nie opowiadając się po żadnej ze stron i zachowując pewien chłodny obiektywizm, pozwalając widzowi zdecydować czy oskarżony rzeczywiście popełnił tą zbrodnie o którą jest oskarżony, czy też była to pomyłka sądu. Każda z trzech pokazanych historii pozwala w coraz większym stopniu poznać wydarzenia, które doprowadziły do śmierci dziennikarki i manipuluje oceną widza wobec winy skazanego.
Obraz polskiego wymiaru sprawiedliwości jaki wyłania się z tego filmu niestety nie napawa zbytnim optymizmem. Policjanci nie potrafią porządnie zabezpieczyć miejsca popełnienia przestępstwa, dowody gdzieś giną a biegli są dyspozycyjni wobec prokuratury. Najgorsze jest to, że przedstawione przywary naszej temidy i organów ścigania korespondują ze scenkami codziennie oglądanymi w telewizji: prokuratorem generalnym wydającym wyrok przed orzeczeniem sądu czy Policją aresztującą sylwestrowego nożownika tylko po to by po przewiezieniu przez całą Polskę go wypuścić. Widząc taki bezmiar niesprawiedliwości przedstawiona w filmie motywacja takiego a nie innego wyroku jest prawdopobna - fxnmnavr mn mnoówfgjb orm qbjbqój glyxb qyngrtb żr fęqmvrzh xbpunaxn avr pupvnłn qnć.
Mimo wielu zalet nie jest to obraz bez wad. To, że młody prawnik przekona się do prawa i będzie chciał odkryć co naprawdę zdarzyło się tamtej nocy, wiadomo od początku i ostatnie sceny (dziejące się ""rok później"") są potrzebne chyba tylko po to, by pokazać łysego Artura Barcisia (świetna rola w tym filmie). Podobnie ma się sprawa ze sceną pomiędzy Danutą Stenką a Janem Fryczem kopiującą restauracyjną scenę z ""Kiedy Harry poznał Sally"". Spowalnia akcję i powoduje zgrzyt w toczącym się cały czas w ponurym nastroju obrazie. Rażą również zastosowane stereotypy - skoro Wilczek jest stary i zgorzchniały to musi chlać wódę, jeśli jest przyjęcie u biskupa to musi być iście bizantyjski przepych itp.
A tak swoją drogą ciekawe, parafrazując słowa Franza Mauera, że czasy się zmieniają, a posłowie wciąż o aborcji...
Moja ocena 6/10