Dzieci Wehrmachtu, Polska 2009
Film na temat bardzo interesujący, ale niezbyt znany poza terenami których dotknął najbardziej - czyli Pomorze, Śląsk i Kaszuby. Reszta Polski miała okazję coś na ten temat usłyszeć podczas kampanii prezydenckiej w 2005 roku – ale bardziej jako cios poniżej pasa nad którym nikt zbytnio nie dyskutował, niż jako sprawa dotycząca setek tysięcy ludzi. Tak, jest to prawdziwa liczba. Bowiem ilość osób, które przed drugą wojną światową mieszkały na terenie Polski, a w trakcie działań wojennych zostały uznane za Niemców i wcielone do wermachtu oceniana jest przez historyków na 225 tysięcy. Do dzisiaj ciężko jest znaleźć na tych terenach rodzinę, która nie miała by w swojej historii jakiegoś przodka, który zwiedzał Europę w mundurze koloru feldgrau.
O synu jednego z takich „ofiar historii” opowiada ten film dokumentalny w reżyserii Mariusza Malinowskiego. Alojzy Lysko jest postacią dość znaną, był między innymi posłem na sejm z ramienia PiS, ale też jest osobą która nigdy nie wstydziła się przyznać co stało się z jego ojcem podczas drugiej wojny światowej – nawet w czasach gdy głośno się o tej kwestii nie mówiło. W filmie oglądamy jego starania o poznanie okoliczności w których zginął jego rodziciel i gdzie jest pochowany. Ale film nie opowiada tylko o tym – próbuje też przybliżyć widzowi pewne tło historyczne, które spowodowały taką a nie inną sytuację polaków mieszkających na terenach wcielonych do Rzeszy i ich niewyobrażalną sytuację, kiedy czasem ludzie z jednej wsi walczyli w bitwie po obu stronach (vide Monte Cassino).
Rozumiem dlaczego autor zdecydował się na połączenie historii w skali mikro, czyli opowieści o jednym żołnierzu z opisem zdarzeń w skali makro. Bowiem są to koleje losu nie znane aż tak dobrze wszystkim. Tylko próbują zmieścić dwa tak różne spojrzenia w jednym filmie autor zaryzykował ich pobieżne potraktowanie. I niestety tak się stało. Film jest krótki – trwa bowiem tylko 71 minut i obraz makro traktuje na tyle pobieżnie, że osoby nie mające wiedzy na ten temat troszkę gubią co, kto i dlaczego. A jednocześnie historia osobista bohatera filmu traci na ostrości poprzez te dygresje. No i chyba troszkę z niej trzeba było wyciąć by się zmieścić z innymi tematami. I tak oglądamy poszczególne etapy poszukiwania grobu, więc sceny końcowe nie są zaskoczeniem. Ale jednocześnie Alojzy Lysko opowiada ze szczegółami jak zginął jego ojciec. Skąd to wie? Czy to jest na podstawie relacji, czy tylko domysłów? Te niewiadome osłabiają bardzo wstrząsający przekaz.
Jest to film który warto zobaczyć, ale niestety trzeba najpierw troszkę sobie temat przyswoić i nie poczuć się zgubionym w okolicznościach jakie doprowadziły ojca głównego bohatera na ukraiński step. I warto też troszkę więcej dowiedzieć się o temacie bardzo lekko zasygnalizowanym przez twórcę – czyli Polakach, którzy wojnę zaczynali w cywilu, potem przywdziewali mundur niemiecki, dostawali się do niewoli i 1945 rok zastał ich w armii Andersa. Ich też były dziesiątki tysięcy…
Moja ocena: 7/10