Holy Motors, Francja Niemcy 2012
Na pewno jest to bardzo oryginalny film, który nieczęsto jest widywany na ekranach kin – szczególnie naszych. Powiem więcej, bardziej by ten obraz pasował do galerii w Zachęcie czy innej MS^2 niż do „normalnego” kina. Nie jest to bowiem danie do którego przyzwyczajony jest przeciętny zjadacz popcornu. Nie ma tutaj czegoś takiego jak fabuła, poszczególne epizody powiązane są ze sobą tylko i wyłącznie przez głównego bohatera – za każdym razem w zupełnie innym wcieleniu.
Na pewno nie można odmówić twórcy wyobraźni i umiejętności. Sposób w jakim w każdej z opowieści przeobraża się główny bohater, jak dana historia jest opowiadana pokazuje że twórca miał dokładny pomysł na swój film i z jak żelazną konsekwencją wprowadzał go w życie. Pokazuje też, jak dużymi umiejętnościami charakteryzuje się twórca. Bo nie jest tak łatwo opowiedzieć w krótkim czasie zupełnie nowy wszechświat i na dodatek zrobić to tak, by będąc odrębnym, był jednocześnie w pewien sposób spójny z innymi opowieściami.
Przyjęty w tym filmie sposób opowiadana, tak nierealny i zakrzywiony powoduje że nie ma potrzeby zastanawiać się nad logiką opowieści i dzięki temu można potraktować seans jak seans odprężający. Bo i owszem, można próbować doszukiwać się nawiązań do innych dzieł kinematografii, można próbować szukać ukrytych znaczeń i metafor. Ale też można spróbować cieszyć się tym, co widzimy na ekranie i na podziwianiu zręczności twórcy. No i z niecierpliwością oczekiwać na kolejny epizod z długiego i pracowitego dnia głównego bohatera.
Ale trzeba wyraźnie przestrzec przed seansem, że nie jest to film dla widzów lubiących uporządkowanie i oczekujących jakiegoś większego powiązania pomiędzy poszczególnymi scenami filmu. No i chyba średnio się on nadaje jako podkład do konsumpcji przekąsek oferowanych przez kinowe bufety…
Moja ocena: 6/10