Jaja w tropikach (Tropic thunder), USA 2008

Komedia która kpi sobie z amerykańskich patriotyczno-wojennych filmów i jednocześnie drwi sobie z hollywoodzkich gwiazd i producentów – a to z Ala Pacino, a to z Toma Hanksa. Film zapowiada się jako rozrywka nie wymagająca od widza myślenia, ale dająca możliwość do pośmiania się w kilku miejscach. I te zapowiedzi są w kinie spełnione – jest śmiesznie, widz nie musi koncentrować się by nie zgubić akcji – w sam raz na weekendowy relaks w gronie znajomych. Film zaczyna z wysokiego C, fałszywe zwiastuny filmów w których grają główni aktorzy kręconego w dżungli filmu są śmieszne i dobrze spełniają swoją rolę wprowadzając widza w film. Potem jest troszkę gorzej, bo momentów śmiesznych jest mniej, ale nadal jest z czego się pośmiać.

Największym atutem filmu są aktorzy, którzy zapewne świetnie się bawili na planie – Robert Downey Jr grający pięciokrotnego zdobywcę Oskara, który do roli zmienił kolor skóry wywołuje uśmiech przy pojawieniu się czy wypowiedzeniu kwestii, ale nawet jego rolę przyćmiewa Tom Cruise, jak złowrogi producent, grający w dużej charakteryzacji i na sporym luzie. Te jego wredne monologi i groźby, nie mówiąc już o tym co robi przed napisami końcowymi – to wręcz wisienka na torcie. Dodatkowo smaczku filmowi dodają równie znani aktorzy w drobniejszych rolach – jak !!!(wreszcie nie paradujący bez koszulki) czy Mickey Rourke!!! jako wietnamski weteran. Nic tylko iść, śmiać się, i zapomnieć o filmie tuż po wyjściu z kina...

<p id=”“ocena””> Moja ocena 7/10 </p>