Kochankowie z księżyca (Moonrise kingdom), USA 2012
Wes Anderson ma tak oryginalny styl, że właściwie nie powinno się jego filmów recenzować. Bowiem jeżeli widziało się jeden z nich, to mniej więcej wiadomo czego się można spodziewać - ale nie znaczy to że cały czas oglądamy to samo. Sposób w jaki rozwijana jest opowieść, baśniowe i mocno nierealistyczne podejście do świata, no i sami bohaterowie - równie oryginalni co w tej swojej oryginalności sztampowi andersową miarą - to wszystko jest w jego każdy filmie takie samo. Ale każdy nowy jego film chce się oglądać, bowiem są to ciekawe historie opowiedziane w naprawdę interesujący sposób.
Już same sceny otwierające film są świetnym materiałem poglądowym na sposób opowiadania historii w świecie Wesa Andersona. Krótka rodzinna historyjka, pokazywana z perspektywy jakbyśmy oglądali mieszkańców domku dla lalek, w której jest kilka momentów, w których możemy się zorientować że nie do końca jest to normalna amerykańska rodzina. Nawet jeśli pamiętamy że to połowa lat sześćdziesiątych. Później jeszcze lepiej poznajemy świat małej wyspy na której dzieje się opowieść i jakoś wcale nas nie dziwią indywidua ją zapełniające.
Udanym pomysłem było rozegranie akcji w 1965 roku. Gdzie budzące nostalgię widza takie rzeczy jak gramofony, muzyka czy też stare samochody, doskonale się wpasowują, zupełnie nie udziwniając świata przedstawionego w filmie. Właśnie, muzyka. Niby nie jest tutaj ona bardzo wyszukana, taka typowa dla tego okresu, ale w tym filmie doskonale podkreśla lekkie odrealnienie fabuły i jej bohaterów.
Swoją drogą, doskonale pokazuje to, jak wielką estymą cieszy się w amerykańskim środowisku filmowym twórca tego obrazu, lista gwiazd, jakie zaprezentowały się nam w tym filmie. Od grającego świetną rolę Billa Murraya, poprzez Bruce'a Willisa drwiącego ze swojego typowego ekranowego emploi, aż po Harveya Keitel w uroczo pociesznej roli harcmistrza. Ale największe brawa należą się młodym odtwórcą dwóch głównych ról. Oboje debiutanci - ale świetnie poprowadzeni przez reżysera - potrafią poradzić sobie z trudnym tematem osamotnienia i dorastania. Na dodatek wcale nie odstają od swoich bardziej uznanych i doświadczonych kolegów na planie. Na pewno, jeśli tylko zdecydują się na kontynuowanie swojej kariery przed kamerą, to warto będzie te nazwiska zapamiętać.
Moja ocena: 8/10