Love sick - niebezpieczne zwiazki (Legaturi bolnavicioase)

Szedlem na film z ""lekka nieśmiałością"" po lekturze dość krytycznych recenzji w Filmie i Wyborczej. Wychodziłem z kina pozytywnie zaskoczony, ponieważ film nie jest tak zły jak go nasi recenzenci opisują. Oczywiście arcydzieło to to nie jest, ale jeśli ktoś ma wolny wieczór to nie będzie tego żałować. Związek głównych postaci filmu potrafi się obronić na ekranie, jest również wzmacniany przez chemie pomiędzy głównymi bohaterkami(z jednym małym ale, o czym za chwile). Z filmu można również wyłowić kilka smakowitych epizodów - jak przyjazd Aleksandry z Ojcem na stancje czy wizyta w wiejskim barze pod dyskoteka. Jednak największym plusem tego filmu jest muzyka. Dość wesołe melodie ilustrujące pierwsza cześć filmu i ballady przeważające w dalszej części są dość dobrze dopasowane do scen, a i pewnie dobrze będą brzmieć same. Jeśli oczywiście ścieżka dźwiękowa została u nas wydana.

Niestety film ten ma również kilka wad. Chyba największą z nich jest aktor grający Sandu, jest strasznie drewniany i sztuczny. Gdzieś wyczytałem, ze to piosenkarz i chyba lepiej żeby na tym poprzestał. Inna kwestia, która mi przeszkadzała to postępowanie Kiki - jej chwiejność uczuć pomiędzy Sandu a Alex i szafowanie wielkimi mowami o miłości. Nie potrafię tego zrozumieć, no ale z drugiej strony nigdy nie byłem w jej sytuacji. W wywiadzie z reżyserem filmu opublikowanym na portalu stopklatka.pl mówił, ze rola brata jest rozszerzona w porównaniu z książka na której opierał się film, i niestety to razi. O ile związek głównych bohaterek filmu wygląda naturalnie, to odnosi się wrażenie jakby watek kazirodczy został dodany tylko by wywołać skandal.

Podsumowując, film który warto obejrzeć - bo jak często gości u nas produkt kinematografii rumuńskiej, ale który nie zostanie w pamięci na dłużej. Tak wiec, jak ktoś ma wolny wieczór...

Moja ocena: 7/10 (w tym dodatkowy punkt za muzykę)