Miłość, Polska 2013

Cóż, na początku muszę powiedzieć że po pierwsze wcześniej nie miałem okazji - a przynajmniej nie w pełni świadomie - spotkać się z dokonaniami tej grupy, która miała duży wpływ na rozwój jazzu w Polsce w latach dziewięćdziesiątych. W dodatku nie do końca jestem fanem tego typu muzyki. O ile jeszcze jazz tradycyjny, czy też synchroniczny, stanowi dla mnie miłą muzykę tła, który może i fajnie jak leci w tle, ale jednak nie do końca rzecz na którą chciało by się poświęcić całą swoją uwagę. A free jazz? Też nie jest to moja muzyka. Więc dla mnie obserwacja perypetii kilku muzyków była dla mnie interesująca bardziej ze względu na interakcje międzyludzkie niż ze względu na muzykę - bez wątpienia najwyższej jakości - którą mamy okazję słyszeć w tym filmie.

Historię opowieści o Miłości można podzielić na dwa rozdziały, ten dawniejszy i ten współczesny. I o ile ten pierwszy jest opowiedziany w interesujący i jednocześnie pełny sposób, to już ten drugi pozostawia nas w poczuciu niedosytu. Niedosytu, bowiem nagle film się urywa, bez dopowiedzenia dlaczego jeden z muzyków, ten o którym w najmniejszym stopniu film opowiada, decyduje się na wypisanie się z triumfalnego powrotu zespołu. O ile wcześniej znacząca większość motywacji kierujący poszczególnymi - to tutaj widzimy tylko rezultat. Szkoda, bo jednak troszkę odstaje to od wysokiego poziomu całości.

Tak jak pisałem wcześniej - przedstawiana na ekranie muzyka nie jest moją muzyką, więc cała ta część seansu niezbyt do mnie dociera. A to jednak w znaczącej części jest film muzyczny, więc i sporo traci on w moich oczach. I powoduje to, że nie do końca jestem w stanie cieszyć się filmem. Dlatego można go polecić tylko dla osób które miały te kilkanaście lat temu okazję śledzić karierę tytułowego zespołu i ciągle czują do niego sentyment. Dla innych, będzie to jednak nie do końca satysfakcjonująco spędzone półtorej godziny. Więc - tylko dla fanów...

Moja ocena: 4/10