Noc w Muzeum 2 (Night at the Museum Battle of the Smithsonian), USA 2009
Sequel hitu sprzed kilku lat, i jak to sequel rządzący się pewnymi prawami – wszystkiego jest tu więcej, ale fabuła jest tylko lekkim przerobieniem tej z pierwszego filmu. Tutaj , w przeciwieństwie do większości kontynuacji, film wyszedł troszkę lepszy. Akcja jest troszkę bardziej wciągająca, a i dowcipy bardziej śmieszne… Co jest dużym osiągnięciem –i chyba nie tylko ja odniosłem takie wrażenie, bowiem w stanach w tamtejszych kinach pobił on faworyzowanego najnowszego „Terminatora”. Czy zasłużenie, nie wiem, ale potrafię zrozumieć. W końcu jest to film dla szerszej widowni.
Najmocniejszym punktem tego filmu jest zdecydowanie rola Hanka Azarii jako złowieszczego Kahmunraha. Osoby które oglądają Simpsonów doskonale wiedzą na co go stać w dubbingowaniu postaci – co tutaj też pokazuje – ale dzięki „normalnej” aktorskiej roli, może wznieść się na jeszcze wyższy poziom. Oczywiście, to w jaki sposób odgrywa faraona opanowanego żądzą władzy nad światem można nazwać przeszarżowaniem – ale doskonale się to w tym filmie sprawdza. Jest od śmieszny, ale nie karykaturalny, i doskonale sobie z tego zdaje sprawę, kilkukrotnie dość wyraźnie mrugając do widowni jakimś dialogiem. A przecież ciekawy wróg, to połowa sukcesu filmu przygodowego.
Poza nim na ekranie przewija się spora część obsady poprzedniego filmu, a także sporo nowych. Ale powiedzmy sobie szczerze, mają być tylko elementem tła, i jako takie sobie radzą. Szkoda tylko że tacy aktorzy jak Robin Williams czy Ricky Gervais mają po kilka scen, w dodatku w których są tylko dodatkiem do głównego bohatera. No ale takie są zasady tego typu filmów. Dobrze chociaż, że jak zwykle urocza Amy Adams ma tych scen więcej. Może nie pod względem wyzwań aktorskich, ale ilości czasu na ekranie. Tak swoją drogą, wypowiedz Gervaisa o tym dlaczego zagrał w tym filmie – i wcale nie chodziło mu o względy artystyczne – wiele wyjaśnia.
I oczywiście, można się przyczepić do nielogiczności fabuły czy też bardzo dziwne zachowania bohaterów, ale przecież nie o to chodzi. To jest film stricte rozrywkowy i ma dostarczać dobrej zabawy. No i powiedzmy sobie szczerze, nadmierne używanie mózgu w czasie projekcji tylko by ta zabawę pogarszało. Więc nie ma co na to narzekać, tylko cieszyć z tego co na ekranie. Ciekawe jest tylko to, że by film był zrozumiały nawet dla przeciętnego amerykańskiego zjadacza popcornu, to należy mu wytłumaczyć kim był Napoleon. Ale cóż, to powoli przestaje być zaskakujące…
Moja ocena: 6/10