Ostatnia akcja, Polska 2009
Z jednej strony jest to całkiem sympatyczna komedia – ale z drugiej żal niewykorzystanych możliwości przez autorów filmu. Bowiem mamy tutaj sporo całkiem smakowitych składników, ale film jako całość nie wznosi się ani kawałek powyżej solidności. Z ogromną przyjemnością patrzy się na starą gwardię aktorską, która ma okazję troszkę „poszaleć” w tym filmie. Bowiem do niej należy znacząca część czasu ekranowego. I widać, że podchodzą do tej pracy na ogromnym luzie i z przyjemnością. I bardzo dobrze się sceny z ich udziałem ogląda. Troszkę gorzej jest z młodszą częścią obsady. Bo niestety tutaj wygląda to dość sztucznie i niezbyt interesująco. Może poza Piotrem Fronczewskim – jeśli można go zaliczyć do młodszej części obsady.
Są w tym filmie scenki które ogląda się z uśmiechem na ustach i które podnoszą ocenę tego filmu – jak na przykład ta z restauracji w Mariocie czy też przestrzeliwanie broni. Ale niestety najsłabszym elementem w tym filmie jest scenariusz. Bo oczywiście – nie można mieć pretensji do wielu nielogiczności czy też bzdurek. Bo przecież ciężko uwierzyć, że jakikolwiek mafioso da się nabrać na wypożyczonego Rolls-Royce’a. Ale nie to mi w tym filmie przeszkadzało. Bardziej o nierówne tempo. Pełne spowolnień i niezbyt potrzebnych scen. Przez co na finał, który miał być zapewne eksplozją napięcia kumulowanego przez cały film zabrakło czasu ekranowego i chyba pomysłu. I finałowa akcja jest mocno przycięta, a większość wydarzeń dzieje się tam za sprawą dobrych chęci scenarzysty a nie postępowania bohaterów.
Ale w gruncie rzeczy film zapewnia sporą dawkę dobrej zabawy – i chyba od takiej „prostej” komedii kryminalnej nie możemy wiele wymagać. Co prawda nazwiska zaangażowane w ten film dawały szanse na coś więcej – ale powiedzmy sobie szczerze, od takich rzeczy jak „Vabank” minęły dekady, a od „Killera” lata. Swoją drogą ciekawostką jest fakt iż, śladem ameryki do wypromowania filmu używa się nazwiska producenta – jeśli reżyser odpowiedniego stopnia rozpoznawalności nie gwarantuje. Co prawda gwarancji jakości to jeszcze nie daje, ale cóż – jest to Judd Apatow na miarę możliwości naszej kinematografii
Moja ocena: 6/10