Sex story (No strings attached), USA 2011
Miło jest czasem pójść sobie na film, wiedząc dokładnie czego się spodziewać – szczególnie jak ma się ochotę na rozrywkę nie wymagającą myślenia, po ciężkim dniu pracy, ale też nie orbitującą na poziomie mającym bliskie związki z rynsztunkiem. I dokładnie takie coś na seansie „Sex story” otrzymujemy. Swoją drogą to ciekawe ile już powstało prac magisterskich o bogactwie wyobraźni tłumaczy polskich filmów. Bo o ile sporą część ich radosnej twórczości można jakoś zrozumieć, to jak z „bez zobowiązań” („No strings attached”) wyszło „Sex story” – nie wiem. Ale też nie mam potrzeby wiedzieć, bowiem postanowiłem się cieszyć niezobowiązującą rozrywką, a nie zastanawiać się na strategiami marketingowymi naszych tłumaczy.
A sam film? Cóż, nie można się spodziewać po przeczytaniu opisu niczego więcej niż dostajemy. Czyli bardzo schematyczną opowieść, która podąża bardzo głębokimi już koleinami komedii romantycznych – ale jest to nam osładzane dzięki głównym bohaterom. I w tym miejscu muszę się uczciwie przyznać, że ze wskazaniem na bohaterkę, ale to pewnie przez to iż Ashton Kutcher nie jest zbytnio w moim typie. A trzeba uczciwie przyznać, że nadaje się on do tego typu filmów, w których ma niewiele więcej roboty poza sympatycznym wyglądem i przebłyskiem humoru od czasu do czasu.
Ale nie o nim chciałem napisać troszkę więcej. Największą gwiazdą bowiem bezsprzecznie w tym filmie jest Natalie Portman. Po ostatnich kilku trudnych rolach, które wymagały od niej wiele – na czele z oskarowym „Czarnym Łabędziem” – zdecydowała się na dużo łatwiejszą, przyjemniejszą i zapewne mniej angażującą. Ale pomimo zmiany repertuaru nadal jest to rola przyciągająca uwagę. Chyba to cenię najbardziej w tej aktorce, że nie sprawia jej problemu całkowita zmiana „ciężaru” ról. Już za bardzo młodych lat było to widać w dwóch niezbyt oddzielonych od siebie czasowo filmach, czyli „Leonie” i „Beautiful Girls”. Ten drugi jest niezbyt znany, ale na pewno warty polecenia. Ale wracając do „Sex story”, to nawet fajnie że pojawił się w naszych kinach na wiosnę. Bowiem na dvd pokaże się w okolicach jesieni. A to film w sam raz, na długie jesienne wieczory z jakimś gorącym napojem w ręku…
Moja ocena: 7/10