Sklep dla samobójców (Le magasin des suicides), Kanada / Francja / Belgia 2012

Przepiękna perełka europejskiej animacji. Nie ze względu na błyskotliwość rozwiązań technicznych, ale na tematykę oraz sposób podejścia do niej. Owszem, można by powiedzieć, że takie rzeczy już od dawna są obecne w głównym nurcie światowego kina – vide twórczość Tima Burtona – ale jednak te „europejskie” podejście jest jednak wyjątkowo urocze. Jeśli mogę użyć tego niezbyt się kojarzącego z samobójstwem słowa.

Temat samobójstwa jest w kulturze głównego nurtu traktowany śmiertelnie poważnie i często brakuje takiego lżejszego oddechu. Szczególnie że teraz coraz modniejsza staje się wolność osobista i pozwolenie na robienie tego co się chce – pod warunkiem że to nie szkodzi innym. A jednak zrobienie takiego czegoś z sobą samym jest pewnego rodzaju tabu. Cóż, tutaj twórcy pokazują, że nawet jeśli coś może skończyć się śmiercią – to nie znaczy to wcale że trzeba o tym mówić z pełną powagą. W końcu mamy wolny rynek i na każdy popyt powinna znaleźć się odpowiednia podaż…

Szkoda tylko że twórcy się chyba troszkę przestraszyli czarnego nastroju opowieści i odeszli od ducha książki na podstawie której nakręcony jest ten film – zmieniając mocno zakończenie. I tworząc coś, co bardziej pasowało by do disnejowskiej radości życia i zwierzątek tańczących wspólnie w ostatniej scenie, niż do ponurej opowieści o dziecku terroryzującym własną rodzinę. Ale cóż, nie zawsze świetne pół filmu tworzy arcydzieło. Czasem tylko jest to film dobry. A może nie tylko, a aż?

Na pewno trzeba zwrócić też uwagę na polski dubbing. Po świetnej robocie zrobionej przy okazji „Shreka”, prawie wszystkie animacje stawiały na to samo i czasem usilną wesołością i „lokalizacją” żartów potrafili polscy twórcy mocno osłabić przyjemność czerpaną z seansu. Tutaj – pomimo pójścia w pozornie podobnym kierunku – polski dubbing jest wartością dodaną i to sporą. Szczególnie dla osób, które w choć mały stopniu kojarzy naszą scenę kabaretową. Sporo jest mrugnięć okiem do widza („…jak żyć”), a czasem udaje się mocno uwypuklić to, co już twórcom się udało. Jak kandydat na samobójcę opowiadający głosem Michała Figurskiego o spadku poziomu życiowego…

Na pewno film warty obejrzenia – i postawienia płytki z nim na półce.

Moja ocena: 8/10