Sto głosów Podróż do domu (100 Voices A Journey Home), USA 2010

Rozczarowanie. Troszkę z mojej winy - bowiem spodziewałem się filmu który wyjaśni mi co to jest za śpiew i skąd się wziąć, ale też troszkę jest to spowodowane samym filmem. Film owszem, zajmuje się historią żydowskiego śpiewu liturgicznego, ale tylko przez pierwsze kilkanaście minut. Potem zajmuje się reporterskim sprawozdaniem z wizyty śpiewaków w Polsce. A że przodkowie większości z nich pochodzą z terenu naszego kraju, to szybko przekształca się to w opowieść o Holokauście. Jakich widziałem wiele i jakich jeszcze więcej nakręcono.

Brakowało mi wyjaśnienia dokładnie dlaczego dla kultury żydowskiej jest ważny ten śpiew i skąd wzięła się jego popularność. Owszem, coś tam się wspomina o broadway’owskim rodowodzie i o kilku przedwojennych gwiazdach, które ten nurt śpiewania wprowadziły, ale zdecydowanie jest to za mało, i poza samymi nazwiskami nie dowiadujemy się zbyt dużo. Ale muszę przyznać, że w tym fragmencie została wykonana bardzo duża praca archiwalna, i narracja jest uzupełniona całkiem interesującymi fragmentami filmowymi.

Jest to też film poprawny politycznie aż do bólu. Tak więc widzimy i słyszymy że przed wojną było w Polsce normalnie, Polacy pomagali Żydom za czasów okupacji, a aktualnie współpracujemy nad przywróceniem choć odrobiny kultury żydowskiej do naszego kraju. Zaliczone są wszystkie elementy opowieści przywoływanych przy tego typu okazjach. Najpierw widzimy biedne, ale szczęśliwe obrazki z czasów II RP, potem jest wspomnienie Żegoty i kilku jej bohaterów, a na samym końcu mowa jest o Krakowskim Festiwalu Kultury Żydowskiej. Czyli nic ciekawego ani nowego, pomimo sporego ładunku emocjonalnego związanego z odwiedzinami miejsc pamięci.

Pomimo tego, że całość ogląda się jak niezbyt lotny bryk dla uczniów amerykańskich podstawówek, to można znaleźć tam kilka perełek. Ja zapamiętałem dwie ciekawe sceny, pewnie dlatego że jestem tubylcem. Jedna to ilustracja pierwszej wzmianki o Polsce. Pole ze zbożem i rolnik na furmance. Druga to przylot na koncert w Warszawie. Okęcie, Wawel i Plac Teatralny z Operą Narodową. Dopiero godzinę później się wyjaśnia, że Wawel to jednak w Krakowie jest…

Moja ocena: 4/10