Sztuka masażu, Polska 2006

Wiecie to co jest szczyt głupoty? Otóż jest to pójcie na polski film bez uprzedniego przeczytania jakiejkolwiek recenzji. I to właśnie mi się przytrafiło – akurat miałem trochę czasu do zabicia – a że akurat to leciało, to skorzystałem z okazji. Wyszedłem na tym jak na jakieś promocji w hipermarkecie. Czyli obejrzałem sobie bardzo kiepski film, którego jedyną dyskusyjną zaletą jest plakat. I nie mam tutaj ma myśli tego, że film posiada wszystkie wady filmów offowych, takie jak kiepski dźwięk, zdjęcia (twórców chyba nie było stać na statyw ani na porządną cyfrową kamerę), czy amatorskie aktorstwo – bo tylko czterech głównych aktorów jest zawodowych. Co prawda wydaje mi się, że filmowi firmowanemu przez Mistrzowską Szkołę Andrzeja Wajdy, takie błędy techniczne nie powinny się zdarzać, ale może to ja mam za duże wymagania...

Największym moim zarzutem do „Sztuki masażu” jest kompletny brak scenariusza. Film składa się ze sporej ilości epizodów z dużą ilością bohaterów których bardzo luźnym łącznikiem jest łóżko do masażu i nacierające ludzi ręce Agnieszki Dygant. Zgaduję, że debiutujący reżyser chciał opowiedzieć o samotności i alienacji ludzi w dzisiejszym świecie w stylu czeskich komedii. Kluczowe słowa dla tego filmu – „Zgaduje” i „chciał”. Zgaduję, ponieważ patrząc na pokazaną w filmie historię wróżki, spotkania w hotelu z żigolakiem czy też epizody z córką w ciąży – nie wiem czy chodzi o zszokowanie widza (płacenie za seks, ciąża bez znanego ojca) czy też uświadomienie ludziom, że osoby które doradzają ludziom jak wyprostować swoje życie, same mają je mocno poplątane. Chciał, ponieważ twórca próbuje opowiadać o trudnych i ciężkich tematach w lekki sposób – co nasi południowi sąsiedzi bardzo dobrze potrafią. A wiadomo co jest chęciami wybrukowane…

Tak sobie siedziałem w kinie po seansie i zastanawiałem się, czy potrafię znaleźć jakieś pozytywne aspekty tego filmu. I nie potrafię. Nawet chwalona przeze mnie w prawie każdym filmie muzyka była nijaka. Kurczę, nie było nawet golizny żeby sobie na czymś oko zawiesić.

Moja ocena: 1/10