Żywie Biełaruś (Viva Belarus!), Polska Białoruś 2013
Niestety, ale film wpadł w największą z pułapek jakie czyhają na tego typu produkcje – jest mianowicie dużo bardziej propagandówką mającą przekazać jakieś mądre i szczytne przesłanie, a nie do końca koncentruje się na opowiadaniu historii. Owszem, da się to oglądać baz bólu zębów, ale niestety – nie jest to nic wybijającego się ponad przeciętność.
Nie chciałbym żebym został źle zrozumiany, rozumiem dlaczego akcenty w filmie są postawione tak a nie inaczej i dlaczego twórcy idą skrótami, by przekazać „prawdę” na temat tego co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Ale też nie czuje się komfortowo z tym, że jestem traktowany przez nich jak niezbyt kumata jednostka niezorientowana w tym co dzieje się wokół. I dlatego postaci są papierowe, wszelkie postępowanie, czy też ich przyczyny, są wykładane łopatologicznie – a i tak sporo wydarzeń odbywa się tak aby ułatwić twórcom postawienie pasującej im tezy, a nie dlatego że wynikało by to z wcześniejszego rozwoju akcji.
I tak główny bohater przechodzi poszczególne etapy przemian nie przez to, przez co przechodzi, tylko w bardziej pasującym momencie (jak decyzja o odezwaniu się do generała po białorusku). Jeżeli twórcy nie potrafią uzasadnić zmiany w nastawieniu bohatera – to w idiotyczny sposób każą się zachować jego oprawcom. Na przykład wioząc bardzo wątpiącego w siebie człowieka przez środek opozycyjnego festynu, którego jest bohaterem…
Na szczęście tematyka fali w wojsku i opresji wobec nieprawomyślnych jest bardzo wdzięczna i ciężko jest zrobić nudny film o tym opowiadający. Tutaj Krzysztof Łukaszewicz, reżyser tego obrazu, na szczęście zbytnio nie zmarnował tego potencjału i te 100 minut seansu mija w miarę szybko. Co prawda nic z tego filmu w głowie nie pozostanie, ale na pewno – za te paręnaście lat – spełni on swoją funkcję. Czyli będzie kanonicznym obrazem, pokazywanym przy okazji rocznic i pewnie świąt wielkanocnych w telewizji na Białorusi, jak się już im uda tego całego Łukaszenkę przegonić… Szkoda tylko że tylko z powodu tematyki, a nie zalet filmowych…
Moja ocena: 5/10