Trzy doby w Oslo - dzień pierwszy
<P> Do Oslo można dotrzeć z Polski tanimi liniami na dwa lotniska – Wizzair lata na odległe Torp, a Norwegian na dużo bliższe Goerdenmoer. W zależności od oferty jaką nam one przedstawią, wybór jest dowolny, ale należy pamiętać, że z Torp do Oslo jest prawie 2 godziny drogi. Ponieważ ja chciałem troszkę pozwiedzać, więc wybrałem trasę mieszaną, odwiedzając oba lotniska. Przylatywałem na Torp. Z tego miejsca są trzy możliwości dojazdu. Albo skorzysta się z ofert co bardziej przedsiębiorczych rodaków, co do której się nie wypowiadam, bo nie miałem okazji skorzystać. Można również pojechać pociągiem bądź najtańszym i najprostszym TorpExpressem – za jedyne 180 koron prosto na dworzec autobusowy w Oslo. </p> <P> Ale oczywiście ja wybrałem bramkę numer 3, czy li podróż pociągiem. Nie dość że droższym od autobusu, to na dodatek wymagającym przesiadki. Najpierw z lotniska korzysta się z darmowego autobusu na dworzec – który jedzie 8 minut przed każdym pociągiem odchodzącym z tego miejsca, potem dopiero na czym szumnie nazywanym stacją, a będącym samotnym peronem na gdzieś na łące przesiada się na pociąg. Należy pamiętać by kupić bilet na lotnisku w saloniku spożywczym, bowiem kupowany w pociągu jest droższy. Wybrałem podróż pociągiem ponieważ uznałem, że lepiej będzie można się rozejrzeć po okolicy – i nawet wysiąść gdzieś po drodze jak coś mnie zainteresuje. I nie zawiodłem się, trasa wiedzie całkiem ciekawymi miejscami, jej kawałek pokonuje się tuż nad brzegiem fiordu (dlatego lepiej usiąść po prawej stronie patrząc według kierunku jazdy pociągu), czasem zboczem wzgórza – a czasem tunelem. Ale dość tego dobrego – po niecałych dwóch godzinach zatrzymuję się na Oslo S. Czyli głównej stacji. </p> <P> Po zakupieniu najdłuższej możliwej karty Oslo City Pass, czyli trzydobowej, udaję się do pierwszego z wielu celów tego wyjazdu. Czyli półwyspu Bydgoy – z drugim o przekreślonym. Znajduje się na nim kilka interesujących muzeów. Z których większość dzisiaj odwiedzę. Z centrum można się tam dostać na dwa sposoby – korzystając z tramwaju wodnego sprzed ratusza, bądź autobusem 30. Ja wybieram tą drugą metodę, ponieważ podwiezie mnie on prosto pod pierwsze muzeum, a po drodze będę miał okazję zobaczyć prawdziwą wiejską zagrodą prawie w centrum miasta. Otóż jest to dar narodu norweskiego dla rodziny królewskiej, gdzie cały czas uprawia się ziemię i hoduje zwierzęta. Willa należąca do panującej rodziny wyróżnia się uzbrojonymi żołnierzami ją strzegącymi. </p> <P> Później autobus mija muzeum ludowe, które postaram się zobaczyć w innym terminie, i zatrzymuje się przed Vikingskiphuset, czyli muzeum łodzi wikingów. Jest to duża hala zbudowana na bazie krzyża, w której wystawionych jest kilka łodzi wikingów, oraz wiele innych przedmiotów wydobytych podczas badań architektonicznych, przeważnie z miejsc pochówku ważnych osób. Aby móc zajrzeć ponad burtami łodzi, można wspiąć się na podesty obserwacyjne usytuowane w rogach sali. Muzeum jest bardzo popularne, dlatego warto je odwiedzić wcześnie – tuż po otwarciu. </p> <P> Później spacerując dość uroczą alejką przemieszczam się w kierunku Centrum Studiów nad Holocaustem(SL-Sentret). Zapewne przez swoje położenie nie jest ono zbyt popularne, ale wydaje mi się, że powinno być jednym z obowiązkowych punktów wycieczki do Oslo. Co prawda to, że wszelkie opisy są po norwesku troszkę wpływa negatywnie na odbiór – a dostępny audio-guide po angielsku zbytnio tego nie poprawia, ale mimo to jest to dość wstrząsające przeżycie </p> <P> Idąc z Centrum lokalną uliczką, a później przejściem między domkami można szybko dojść do muzealnego centrum tego półwyspu. W jednym miejscu znajdują się Kon-Tiki Museet, Fram Museet i Norsk Sjofsart Museet. I odwiedzam je w takiej kolejności. Muzeum poświęcone wyprawom Thor’a Heyerdahl’a jest pełne interesujących obiektów, zaczynając od słynnych tratew na których dokonywał on swoich przepłynięć, a kończąc na drobnych przedmiotach rytualnych jakie przywiózł on z ze swoich wypraw. Na deser można obejrzeć nagrodzony oskarem film dokumentujący wyprawę na Kon-Tiki. </p> <P> Obok znajduje się muzeum zbudowane wokół polarniczego statku Fram, z którego Roald Amundsen ruszał na podbój bieguna południowego. Dosłownie zbudowane wokół, bowiem po wyciągnięciu statku na ląd dobudowano do niego pasujący budynek. W środku możemy zarówno odwiedzić pokład statku – przekonując się jaką ciężką pracą było pływanie na nim, jak również dowiedzieć się sporo na temat norweskich wypraw zarówno na biegun północny jak i południowy. Dla zmęczonych tempem zwiedzania dostępny jest taras z przepięknym widokiem na Oslo. </p> <P> Ostatnim muzeum zlokalizowanym w tym miejscu jest muzeum marynistyczne. Jako samo w sobie aż tak interesujące ono nie jest, ale będąc już na miejscu i dzięki Oslo City Pass mając darmowy wstęp, szkoda by było go nie odwiedzić. Natomiast jeśli ktoś ma deficyt czasu, to z czystym sumieniem może je sobie odpuścić… W środku znajduje się sporo modeli przeróżnych norweskich jednostek, kajuty przeniesione ze statków, a w podziemiach puszczają bardzo panoramiczny film – na pięciu ekranach. W sąsiednim budynku jest wystawionych kilka łódek w całości. Po obejrzeniu tego muzeum skierowałem się na brzeg, skąd odpływa co 20 minut tramwaj wodny pod ratusz. </p> <P> Prawie na wprost od pirsu do którego przybija tramwaj wodny, znajduje się noblowskie pokojowe centrum(Nobels Fredscenter). Jest ono dużo ciekawszym miejscem od swojego sztokholmskiego kuzyna. Na parterze odbywają się wystawy czasowe, natomiast na piętrze mieści się stała ekspozycja. Która jest jedną z najbardziej interaktywnych jakie miałem okazję oglądać. Właściwe jest tam mało przedmiotów, a główną przechowywaną rzeczą są informacje – przekazywane w bardzo ciekawy i wciągający sposób. Ale jak to jest robione – należy się przekonać na własną rękę… </p> <P> Ostatnim punktem tego dnia dla mnie było muzeum poświęcone Herrykowi Ibsenowi, jednemu z najbardziej znanych tubylczych pisarzy. Jest w nim zarówno wystawa poświęcona samemu pisarzowi oraz wpływowi jaki wywarł na literaturę, jak również mieszkanie artysty, w którym co godzinę można trafić na oprowadzanie przez przewodniczkę. I podobnie jak pisałem wcześniej, troszkę byłem zaskoczony małą ilością zwiedzających – w całym muzeum byłem sam. Szczególnie że znajduje się ono w ścisłym centrum, dwie minuty spacerem od zamku królewskiego. </p>