Weekend w Brukseli - dzień drugi
<p> Kolejny punktem w planie zwiedzania miasta było muzeum poświęcone Victorowi Horcie. Był on architektem, prekursorem stylu secesji w architekturze, któremu pozwolono na naprawdę sporo realizacji w Brukseli. I znaczącą większość z nich wciąż można podziwiać w mieście. Aczkolwiek nie da się ukryć, że trzeba się interesować architekturą by w pełni można było docenić piękno rozwiązań proponowanych przez Hortę. Muzeum jemu poświęcone znajduje się w kamienicy będącej dawniej jego pracownią – w której to wszystkie, nawet najmniejsze detale, są zaprojektowane przez niego. Co powoduje, że dom ten stanowi bardzo spójną koncepcję, na pewno wartą zobaczenia. Na bilecie wstępu do muzeum nadrukowana jest mapka z wypunktowanymi kamienicami jego projektu znajdującymi się w pobliżu, co prowokuje do spaceru – tak by móc samodzielnie ocenić, jak te projekty bronią się po prawie wieku, no i też by zobaczyć jak udało się je wkomponować w zwykłą tkankę miasta. Z ciekawostek, to tuż obok muzeum Horty znajduje się muzeum poświęcone s-f i horrorowi. Ponoć całkiem interesujące, ale nie miałem czasu by się o tym przekonać. </p> <p> Tuż obok dzielnicy w której można podziwiać kamienice zaprojektowane przez Victora Hortę znajduje się jeden z bardziej charakterystycznych budynków tego miasta, czyli pałac sprawiedliwości. Monumentalnie wyglądający z zewnątrz budynek – aczkolwiek aktualnie opatulony rusztowaniami – sprawia ogromne wrażenie. Teraz jest on nieużywany i aktualnie trwa debata o jego przyszłym zastosowaniu – ale wciąż człowiek wchodząc w jego podcienia czuje się zdominowany. Współczuje osobom, które kiedyś przychodziły tutaj w jakiejkolwiek sprawie, na pewno przez ogromne wrota przechodziły na miękkich nogach. Tuż obok tej budowli znajduje się jedno z lepszych miejsc widokowych na Brukselę, zarówno na stare miasto, jak również i nowsze dzielnice. Wybierając się tam, należy mieć nadzieję, że pogoda nie będzie zbyt wietrzna – bowiem w takim otwartym i przewiewnym punkcie odczuwa się to bardzo mocno. </p> <p> Będąc w Brukseli warto również poświęcić chwilkę czasu na odwiedzenie jednej z dzielnic imigranckich znajdujących się w pobliżu centrum miasta, jeszcze w obrębie obwodnic śródmiejskich. Ja miałem okazję być w miejscu nieoficjalnie zwanym Matonge, na cześć jednej z dzielnic (o ile dobrze pamiętam) Kinszasy. Jak można się domyślić, dominują tutaj przybysze z Afryki. Jak ma się szczęście, to można trafić na jakiś festyn, na którym można posłuchać muzyki rodem z czarnego lądu – jak i zobaczyć tamtejsze obrzędy. Nawet jeśli dzielnica tego dnia będzie spokojna, to zawsze można wstąpić do jednej z licznych knajp i zjeść równie egzotyczne co i smaczne danie. I to w dodatku nie płacąc za tą przyjemność jakiś ogromnych pieniędzy. Oczywiście, jak na warunki belgijskie, bo jak na polski portfel, aż tak tanio nie jest. </p> <p> Pod koniec dnia wypada ponowie udać się na stare miasto. Po pierwsze zobaczyć nieodległy od rynku pasaż św. Huberta (Galeries St-Hubert) z 1847 roku, wpisany kilka-kilkanaście lat temu na światową listę dziedzictwa UNESCO. Znajdziemy w nim różne sklepiki i restauracje – podobne asortymentowo i cenowo do innych miejsc w okolicy – ale w tym miejscu dużo lepiej zwrócić uwagę na architekturę i piękno wystaw, niż poświęcać się zakupowemu szaleństwu. Ostatnim miejscem, którego odwiedzenie było zaplanowane na ten dzień jest knajpka A la Becasse, znajdująca się tuż obok kościoła Św. Mikołaja, tuż obok Wielkiego Placu. Niby knajpka jakich wiele w tej okolicy, ale można się w niej napić prawdziwych lambiców, czyli gatunku piwa charakterystycznego dla Belgii. Dodatkowo można zamówić zestaw degustacyjny, w którym otrzymujemy kilka małych próbek piw oferowanych w tym lokalu, dzięki czemu najpierw możemy się zorientować na ile nasze kubki smakowe są gotowe na spotkanie z, mocno różnym od polskiego, piwem belgijskim. Szkoda tylko, że ta knajpa jest zamykana o 23. Co jak na miejsce sprofilowane na turystów – jest lekko dziwne. <p> Jeżeli ma się troszkę czasu w niedzielne przedpołudnie, a ja akurat miałem przed wyjazdem – warto się wybrać na targ znajdujący się w pobliżu dworca południowego, czyli Gare du Midi. Jest on, ten targ znaczy się, podzielony na dwie części. W pierwszej z nich, po lewej patrząc w kierunku północnym, znajdują się kramy z ubraniami. Nic ciekawego według mnie, ale pewnie znajdzie i ten asortyment swoich fanów i fanki. Dużo ciekawsza jest druga część targu, po prawej stronie, na której królują artykuły spożywcze. Można tam znaleźć ogromne bogactwo wielu różnych warzyw i owoców, z których część miałem problem by nazwać. W dodatku, im bliżej końca handlowania, czyli w okolicach godziny 13, można natknąć się na naprawdę interesujące oferty sprzedawców chcących się pozbyć łatwo psującego się towaru. Wtedy można nabyć sporo dobrych smakowitości za prawdziwy bezcen… <p> Z informacji praktycznych, to główne atrakcje turystyczne Brukseli znajdują się w niewielkiej odległości od Wielkiego Placu, więc nie wiem czy ma sens kupowanie sobie okresowych biletów na komunikację miejską. Natomiast może być opłacalna inwestycja w tutejszą kartę miejską – tylko wtedy gdy planuje się troszkę bardziej intensywne zwiedzanie. </p>