Kraj samochodziarzy

Często się słyszy narzekanie na samochodocentryczność Polski i wciąż rosnącą ilość tychże na ulicach polskich miast i wsi. Jednocześnie daje się za przykład kraje zachodniej Europy – kilka w szczególności – które postawiły w dużo większym stopniu na komunikację zbiorową czy też rowery. I muszę się przyznać, że też miałem taki obraz, zwłaszcza mieszkając w stolicy Danii, gdzie widać ten priorytet i gdzie samochody są z całą pewnością drugo, czy też nawet trzecioplanowe. Szczególnie gdy mam okazję się wybrać na trochę do Polski, gdzie może poza Warszawą, komunikacja publiczna jest średnio przyjazna użytkownikowi, a wszystko skłania do skorzystania z własnych czterech kółek.

Aż tu nagle wpadł mi w oko artykuł na temat samochodów i podróży nimi w Danii. I wyszło, że jeśli odrzuci się propagandę sukcesu oraz wyobrażenia o tym skandynawskim kraju, to wcale nie jest tak różowo i progresywnie. Ba, nie jest wcale tak różnie od polskiego podwórka. Otóż w ciągu ostatnich 12 lat, liczba samochodów zarejestrowanych w tym skandynawskim kraju wzrosła o prawie 30% i aktualnie jeździ po tutejszych drogach 2,85 miliona samochodów. Czyli prawie co drugi mieszkaniec posiada takie coś. Co prawda w Polsce jest to około siedem samochodów na 10 mieszkańców - ale wszyscy wiemy, że CEPiK może być nie do końca wiarygodny.

Co więcej, samochody są wykorzystywane dość egoistycznie. Otóż, przy codziennych podróżach do pracy czy szkoły, przeciętnie w samochodzie znajduje się 1,08 człowieka. Czyli widoki znane z polskich dróg. A przecież to taki proekologiczny naród. No ale, droga do pracy-drogą do pracy, carpooling jest taki obcy, amerykański. No ale w przypadku wyjazdów niepowiązanych z codziennymi obowiązkami nie jest wcale lepiej. Jeśli chodzi o takie podróże, to w samochodzie znajduje się przeciętnie 1,4 osoby. Czyli też kiepski wynik.

Ale jak się tak głębiej zastanowić, to ma to sens. Poza stolicą komunikacja publiczna jest dostępna, ale nigdy nie jest to tak rozwinięty system, jak ten w Kopenhadze. A w całym kraju słychać narzekania, że cena korzystania z niej powoli przestaje być aż tak bardzo kusząca w porównaniu z kosztem posiadania samochodu. Dodatkowo, w kraju skandynawskim rower jest fajną rzeczą, ale już na dłuższe dystanse w zimne i wietrzne jesienne-zimowe-wiosenne wieczory i poranki bywa dość specyficzną przyjemnością. I poza Kopenhagą mają dokładnie takie podejście. Czyli, samochód jest ciepły i przytulny…