Oszustwa w marketach
W Polsce dość często zdarza się, że przy kasie supermarkecie widać klientów dokładnie sprawdzających czy to co widnieje na rachunku zgadza się z tym co i za ile zostało zakupione. Jakoś nigdy nie miałem potrzeby tak robić, bo owszem, zdarzały się jakieś niezgodności, ale na tyle nieczęsto, że troszkę mi było na to żal czasu i energii.
Chyba tylko raz zdarzyło mi się interweniować w takiej sytuacji, gdy po odebraniu dużych zakupów w Almie zauważyłem na rachunku, że ktoś chyba był głodny i zakupił sobie na mój koszt składniki na śniadanie. Po tym jak usłyszałem od ichniejszego pracownika infolinii, że każdy może się pomylić i jeśli chcę, to mogę odebrać różnicę w sklepie – przestałem korzystać z usług tej firmy. Bo wszem, pomylić się można, ale nie trzy razy na jednym rachunku…
W każdym bądź razie, w Polsce się to zdarzało, ale nie było to (przynajmniej dla mnie) denerwujące. Natomiast w Danii jest to zjawisko dużo częściej występujące. Nie dość, że powtarza się to w co 2-3 wizycie, to na dodatek w każdej regularnie prze mnie odwiedzanej sieci marketów. Kwoty i sposoby są różne, ale fakt jest faktem, że w kraju funkcjonującym według jakiś tam standardów, takie rzeczy nie powinny się zdarzać.
Nie da się ukryć, że w takich momentach tęsknie za naszym handlem. Tak, może obsługa tutaj jest milsza, ale zakupy się robiło przyjemniej w Polsce…
Następny wpis też będzie o tutejszej specyfice handlu.