Płatny wstęp do muzeów
W połowie tego roku nastąpiła zmiana w tutejszych muzach państwowych – mianowicie zaczęto pobierać opłaty za wstęp. Powody były tradycyjne. Duże koszty, cięcia budżetowe i takie tam. Pewnie gdzieś podświadomie przyjęto, że skoro społeczeństwo jest zamożne, a turyści doskonale zdają sobie sprawę z tego jak tutaj drogo – więc różnicy nie będzie zbytnio.
I, co mnie troszkę zaskoczyło, nie ma aż takiej różnicy. W jednej z tutejszych gazet przeczytałem – a raczej domyśliłem się z kontekstu kilku słów które już znam – że licząc rok do roku liczba zwiedzających spadła w porównaniu z 2015 o 30%. Co nie jest aż tak dużą liczbą, jak można by się spodziewać. Bo teraz wizyta w muzeum to droga przyjemność kosztująca w okolicach 100 koron za osobomuzeum.
Owszem, część miejsc jest tego wartych, jak na przykład Galeria Narodowa, ale jednak – będąc jeszcze troszkę mentalnie osadzonym w polskich warunkach – większość placówek aż tak atrakcyjna nie jest. A mimo to najwyraźniej nie jest to problemem. Co z jednej strony cieszy, że ludzie nadal chcą korzystać z oferty kulturalnej, ale z drugiej strony troszkę szkoda, bo wygląda na to, że nie ma szans na zmianę decyzji o wprowadzeniu płatnego wstępu.
A z płatnego wstępu właśnie (to znaczy w tym roku) zrezygnowano w sąsiedniej Szwecji, uznając że nie powinno się ograniczać dostępu do Kultury i Sztuki – w końcu społeczeństwo z szerszymi horyzontami raczej staje się lepszym społeczeństwem, a nie gorszym…
I to jest chyba bliższe mi podejście, przeciętny człowiek raczej nie odczuwa dużej potrzeby odwiedzania miejsc wymagających od niego dodatkowej pracy umysłowej, a nie oszukujmy się, każde muzeum tego wymaga, chyba że jest od małego do tego przyuczany. I utrudnianie dostępu do takich miejsc raczej będzie rozwarstwienie promować, niż wspierać egalitaryzm. A przecież podstawą skandynawskich społeczeństw jest postawa będąca uśrednieniem. I tak, piję do Janteloven.