Wsparcie przemysłu turystycznego

Zaczął się etap minimalizowania strat związanych z zamknięciem gospodarki z powodu epidemii koronowirusa - zarówno w Polsce, jak i w Danii. W ostatnim czasie trochę mniej niż wcześniej śledzę politykę w Polsce, ale dotarły do mnie informacje na temat bonu, który ma wesprzeć lokalny przemysł turystyczny. Może nie wiem o wszystkich szczegółach, ale docierają do mnie informacje jak długo trwa praca nad tą koncepcją i jak często zmieniają się zasady. No i wciąż nie wiadomo czy to wsparcie się zrealizuje, czy też tylko pozostanie tematem na papierze wywołanym przez kampanię wyborczą…

Natomiast w Danii poszło to dużo sprawniej i chyba jest też to wykonane w troszkę lepszy sposób – pomoc dotrze do osób, które chcą z niej skorzystać, a nie że wszyscy (którzy spełnią kryteria przyznania tejże pomocy) będą się musieli zastanawiać i dopasowywać. Chociaż, nie jest tak w Danii idealnie, ale o tym napiszę na samym końcu.

Poza wsparciem podatkowym dla właścicieli bardzo popularnych tutaj wśród turystów domków letniskowych nad morzem, rząd zapłaci za zmniejszenie cen promów – w szczególności tych na mniejsze wyspy, które zapewne najbardziej byłby dotknięte zmniejszonym ruchem turystycznym. Innym podobnie działającym stymulantem jest dopłata rządowa do biletów do instytucji kulturalnych takich jak muzea – znowu głównie na prowincji.

Ale najbardziej ciekawym pomysłem – a przynajmniej takim z którego planuję skorzystać, jest duża pula bardzo tanich biletów kolejowych oraz nowe tanie bilety 8 dniowe (w cenie 300 koron) pozwalające na korzystanie z transportu zbiorowego w całej Danii, obowiązujące w lipcu. Przeważnie by przejechać z jednego końca kraju na drugi, trzeba było zapłacić podobną kwotę, więc naprawdę się to opłaca. Szczególnie że można przy okazji zahaczyć o miejsca, które zapewne byłyby ominięte ze względu na wysoki koszt dojazdu. No i 8 dni oznacza dwa weekendy. Czyli nawet nie tak bardzo trzeba korzystać z urlopu.

Może jedyna rzecz, która mi się w tym pakiecie pomocowym nie do końca podoba to kwestia wypłaty pewnej kwoty każdemu pracującemu – który sobie na to zarobił. Dawno temu wspominałem, że Dania posiada dziwny system urlopowy, w którym korzysta się z dni urlopowych, które się „zarobiło” w roku poprzedzającym. W tym roku nastąpiła reforma i w końcu system urlopowy jest taki sam jak w każdym innym kraju europejskim – urlop się zdobywa co miesiąc. Ale że przejście nastąpiło bez wydawania tego co uzyskaliśmy w zeszłym roku, to uznano, że przychody z całego poprzedniego roku dopiszą się do konta emerytalnego.

Teraz uznano, że by rozruszać gospodarkę można jednak wypłacić te ekwiwalenty urlopowe w tym roku. Czyli typowa zagrywka polityczna, w której rząd daje obywatelom ich własne pieniądze. Ale, jako że stanowi to „13” pensję, to całkiem spora grupa pracowników wpadnie w wyższe stawki podatkowe, więc dostaną mniej niż gdyby dostali te pieniądze w emeryturze. Cóż, najwyraźniej żaden kraj nie ma idealnych rozwiązań…