Milczące dusze / Ovsyanki, Rosja 2010

Przez cały seans wydawało mi się, że jest to etnologiczna podróż w świat dawnej kultury ubrana dla łatwiejszego przyswojenia przez widza w otoczkę fabularną. Dopiero po filmie, dopytywany przez widzów scenarzysta przyznał, że są to kompletnie fikcyjne rytuały, a tylko nazwy własne wzięte są od starożytnego ludu. Taki stopień „zmylenia” widzów daje bardzo dobrą ocenę pracy koncepcyjnej twórców filmu.

A poza tym, otrzymujemy piękny film, pełen zadumy i uczuć, o godzeniu się ze stratą bliskiej osoby. Która może odejść – ale uczucia po niej pozostaną. Sporą zaletą filmu jest dwójka głównych bohaterów, którzy wiozą zwłoki zmarłem nad Okę by ją spalić i „oddać” wodzie. Inną zaletą filmu jest oszczędna i intrygująca ścieżka dźwiękowa. Mi osobiście również bardzo podobała się scena erotyczna w której twórcy interesująco wybrnęli z konieczności pokazania mało apetycznego ciała faceta średnio-starszego pokolenia w łóżku.

Moja ocena: 8/10