Styczeń / Enero, Argentyna 2011
Film można podzielić na dwie części. Pierwsza, jakieś pól godziny z tego 70 minutowego obrazu, jest bardzo ciężka do oglądania. Nie wiem na ile był to świadomy zabieg twórców, ale to co widzimy na ekranie jest równie ciekawe jak życie głównego bohatera, który po wypadku zapadł w coś rodzaju letargu - tylko egzystuje, zamiast żyć. Potem, gdy zaczyna powoli coś ze sobą robić, jest film jest troszkę bardziej nadający się do oglądania.
Bardzo ciekawa za to jest, ale chyba tylko dla wielbicieli fortepianu ścieżka dźwiękowa. Skomplikowanie melodii przebrzmiewającej z ekranu narasta wraz z rozwojem fabuły, by w finale zamienić się w całkiem interesujące requiem.
Moja ocena: 4/10