AmbaSSada, Polska 2013

Trzeba przetrwać pierwsze kilkanaście minut filmu by móc się nim cieszyć. Początek jest nudnawy, bohaterowie są odstraszający, a zawiązanie akcji nie do końca jest satysfakcjonujące. Potem jest już lepiej, ale ten nieudany początek mocno rzutuje na całość filmu. Co jest troszkę zaskakujące, bowiem Juliusz Machulski przyzwyczaił nas do tworzenia pełnokrwistych postaci, którym kibicowało się od początku i z którymi można było sympatyzować. Tutaj mamy dwójkę mocno niedojrzałych małżonków, których nie za bardzo wiadomo co trzyma ze sobą i którzy robią wszystko by pokazać jak mało interesującymi postaciami są. Rozumiem, że takie cechy osobowościowe były potrzebne twórcom do odpowiedniego rozwoju fabuły – ale tutaj jest to karykaturalnie wręcz przesadzone.

Na szczęście potem, jak już zostanie nam zaprezentowany sposób na przenoszenie się w czasie jest już lepiej. Akcja zaczyna toczyć się wartko i widz nie ma czasu się zastanawiać na głównymi postaciami. I jeśli nie będziemy próbowali zastanawiać się nad dziurami logicznymi rozwoju fabuły – nie mówiąc już o paradoksach podróży w czasie – bo to w końcu jest komedia a nie pełnokrwisty s-f, to po seansie będziemy mocno zadowoleni i zrelaksowani. Historia porwania i zgolenia wąsa Hitlerowi jest wciągająca, miejscami dość śmieszna i na dodatek w kilku miejscach możemy się natknąć na smakowite nawiązania do historii. Czyli dla każdego coś miłego.

Właśnie, czymś bardzo miłym jest są postacie drugoplanowe. Robert Więckiewicz kolejny raz pokazuje że potrafi się wcielać w postacie historyczne, nawet jeśli nie jest to wcielenie serio. Bardzo naturalnie, a przez to również i ciekawie prezentuje się Adam Darski. Rozumiem że jego rola hitlerowskiego dygnitarza była bardziej zabiegiem marketingowym – by o filmie było głośno, ale trzeba powiedzieć, że udało mu się udźwignąć tą rolę. Czytałem gdzieś jego wypowiedź, że wystarczyło iż zachowywał się naturalnie, ale najwyraźniej to było odpowiednie podejście do roli.

Natomiast aktorzy w głównych rolach młodych małżonków mieli dużo trudniejsze zadanie – i moim zdaniem sobie z nim nie poradzili. Owszem, materiał do grania mieli dość kiepski, bo ze scenariusza wychodziły bardzo odpychające postacie – a jednak bohaterom komedii się powinno kibicować, ale nic się nie udało z tego wycisnąć. Obie osoby pozostają przez cały film jednowymiarowe i niezbyt interesujące, a kiełkujący w powietrzu romans pomiędzy dziewczyną z przyszłości a facetem z przeszłości pozostaje niewiarygodny i nakreślony bardzo grubą kreską, jakby nie do końca twórca wiedział czy wypada mocniej akcentować uczucie żony z dziadkiem męża…

Moja ocena: 6/10