Ciacho, Polska 2010

Muszę się przyznać, że jest pesymistą z natury. I po doświadczeniach z polskimi komediami czy też komediami romantycznymi zaczęło mi się wydawać, że gorzej być nie może. No ale – nowa premiera i nowe dno. A i sądząc po zwiastunie następnej Polskiej Komedii W Doborowej Obsadzie, czyli „Randki w ciemno” to będzie jeszcze gorzej. No ale, wracając do „Ciacha”. Mamy tutaj wszystko czego możemy się po naszej komedii spodziewać. Czyli sporą grupę zaprawionych w telewizyjnych serialach aktorów, kiepściutkie dialogi których najbardziej dowcipne części ściągnięte są ze słabszych wpisów na joemonsterze, product placement w ilości przekraczającej wszelkie granice. No i dowcipy krążące na poziomie odbytu i psich odchodów…

Ale jest też jedno ale. Od jakiegoś czasu w warszawskim Muranowie jest prezentowany cykl „Najgorsze Filmy Świata”, w którym swoje miejsca znajdują takie filmy jak „Blob” czy „ Zabójcze ryjówki”. Pisze o tym, ponieważ kiedy już udało mi się przeżyć pierwszy wstrząs i przedrzeć przez te wszystkie ciężkawe konwersacje, Kononowicza, apetyczne piersi Żmudy-Trzebiatowskiej i równie nieapetyczne Karolaka, to doszło do mnie, że ten film ma potencjał. Potencjał by za kilkanaście lat zacząć być wyświetlany dokładnie w takich przeglądach.

Nie tylko scenariusz jest problemem, również aktorstwo, efekty specjalne i montaż. Jak sobie to uświadomiłem, to muszę się przyznać że nawet się dobrze bawiłem. Bo jak tu nie roześmiać się, jak samochód obijający się o latarnie na placu konstytucji jest bardziej sztuczny niż smok we „Wiedźminie”, Małaszyński rzucający liną na holowniku wygląda równie prawdziwie jak przejażdżki samochodem w amerykańskim kinie z połowy poprzedniego wieku. Nie wspominając o tym, że nasza dzielna antyterrorystka w pogoni za tym złym jadąc gokartem (skąd gokart na stacji benzynowej w środku miasta?) rusza przy lekkim słońcu, potem jedzie w deszczu, słońcu, deszczu i ostrym słońcu. A wszystko to w niecałą minutę…

Czy było tam coś strawnego? Trudno wyłowić w tym gąszczu złych i gorszych rzeczy – ale jedyną osoba która się broni jest Tomasz Kot. Może nie jest to rola dekady, ale w miarę się broni – tym że aż tak głupio się nie zachowuje, jego postać aż tak nie jest przerysowana. Ale jest to pochwała bardziej na zasadzie coś trzeba znaleźć niż jest coś dobrego. No ale, tak jak pisałem wcześniej, jeśli przetrwa się tą pierwszą fale odrzucenia – to można ten film przetrwać z lekką nutką śmieszności…

Moja ocena: 4/10