Jeszcze dłuższe zaręczyny (The Five-Year Engagement), USA 2012

Ta komedia romantyczna stara się wyjść poza stereotyp i rozpoczyna się w momencie w którym przeważnie filmy tego typu się kończą, mianowicie bohaterowie się zaręczają. Już to wzbudza zainteresowanie. Dodatkowo ten film został wyprodukowany przez Judda Apatowa, człowieka odpowiedzialnego za „Wpadkę”, „Supersamca” czy „40-letniego prawiczka”. Komedii może troszkę obscenicznych, ale na pewno mających w sobie to coś. No i, last but not least, współscenarzystą i głównym aktorem jest Jason Segel, który znany jest głównie z „Jak poznałem waszą matkę”, ale też współtworzył ostatnie „Muppety” czy „Faci też płaczą”. Wszystkie te wspomniane filmy dobrze się oglądało i w jakimś stopniu zostały w pamięci. Więc na ich najnowszą produkcję można było iść w ciemno.

Dodatkowo moje zainteresowanie wzbudził aktorski drugi plan, a dokładniej Chris Pratt i Chris Parnell. Tego pierwszego pamiętam ze świetnej roli w bardzo urokliwym „Everwood” – zresztą bardzo podobnej do odgrywanej tutaj postaci rubasznego i troszkę pierwotnego przyjaciela głównego bohatera. A ten drugi, pamiętny dr. Spaceman z „30 Rock.”, też potrafi wprowadzić komediowe akcenty i w kilku scenach stworzyć zapadającą na długo w pamięć postać.

Ale może wystarczy już tytułów i wrażeń sprzed projekcji. Bo o samym filmie też warto powiedzieć. Może nie jest on równy poziomem przez cały czas trwania i może nie stanie się żadną klasyką – ale na pewno warto poświęcić nań te dwie godziny. Zapadające w pamięć sceny (jak ta z udawaniem ulicy sezamkowej), uroczy bohaterowie (ze wskazaniem na Emily Blunt) i nieporozumienia damsko-męskie, które zapewne znacząca większość widzów będzie mogła łatwo odnieść do historii swoich relacji. Właśnie, chyba to jest największa siła tego filmu, że pokazuje różne sytuacje które budzą wspomnienia i które pozwalają spojrzeć na swoje ówczesne reakcje z pewnej perspektywy. A może nawet nauczyć się, jak nie postępować na przyszłość.

Z drugiej strony, racje będą mieli ci, którzy uważają komedie romantyczne za strasznie wtórny rodzaj sztuki filmowej, bo – wręcz ze stoperem w ręku – można oglądać film i przewidywać kolejne meandry fabuły. Ale dużo większą frajdą jest cieszenie się seansem – a nie szukanie dziury w całym…

Moja ocena: 8/10