Męsko-damska rzecz (It's a Boy Girl Thing) W.Brytania 2006
Czytając powyższy opis łatwo można zauważyć, że scenariusz filmu stanowi zlepek bardzo utartych schematów i żadne zaskoczenie podczas oglądania filmu nie ma szans (no może użycie pewnej piosenki pogrzebowej jako budzika jest dość nowatorskie). Schematyczny jest również sposób przedstawienia postaci po zamianie ciał - Woody korzysta z okazji żeby pooglądać laski pod prysznicem a Nell ma problem żeby wsiąść ""po męsku"" do samochodu. Jak widać nie jest obraz który powodował by żywsze bicie serca u kinomana, ale godząc się z tym, że nie będzie to uczta umysłowa w typie Zanussiego czy też zaskoczenie a la ""I see dead people"", tylko filmowy fast food można miło spędzić 90 minut. Ta brytyjska produkcja ma słaby początek - czego kulminacją jest scena wjazdu Woodego w kałużę by ochlapać Nell pokazana w zwolnionym tempie , ale później film wchodzi na pewien przyzwoity poziom. Oczywiście poziom pewnych kawałów może drażnić (nieśmiertelny kawał z poranną erekcją) i w kilku miejscach scenarzyści nie wykorzystali okazji do dowcipnych dialogów które sami sobie stworzyli (vide bójka na sali gimnastycznej), ale to tylko ""teen comedy"".
Ja wybrałem się na ten film tylko i wyłącznie ze względu na swoją słabość do Samaire Armstrong, a jako że jest je sporo na ekranie, więc się nie zawiodłem (aczkolwiek w jasnym blond wygląda dużo lepiej). Tak więc podsumowując - jeśli ktoś lubi amerykańskie młodzieżowe komedie, bądź ma ochotę na 90 minut rozrywki nie wymagającej myślenia - to może się na ten film wybrać, jeśli natomiast wymaga od filmu wyzwań umysłowych czy też dołującego przesłania - to niestety będzie musiał poczekać na coś innego.
Moja ocena: 6/10.